Po 10 latach wraca sprawa zaginięcia Mateusza Domaradzkiego z Rybnika
Na styczeń Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zaplanowała poszukiwania ciała chłopca, który 6 lutego 2006 roku w czasie ferii wyszedł z domu na sanki i przepadł. Do dziś nie odnaleziono zwłok, proces w którym skazano dwóch mężczyzn uznanych za winnych śmierci Mateusza był poszlakowy.
Teraz w akcję zaangażuje się biegły z zakresu poszukiwania zwłok. Badania mają zostać przeprowadzone z użyciem georadaru. Warunki w styczniu powinny być takie same, jak 10 lat temu.
Choć chłopiec nadal uznawany jest za zaginionego, w zakładzie karnym wyrok odsiadują jego zabójcy. W 2012 roku na karę 25 lat pozbawienia wolności Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Tomasza Z. i Łukasza N., oskarżonych o zgwałcenie i zamordowanie ośmiolatka.
Wszystko działo się w dzielnicy Paruszowiec-Piaski. W 2006 roku, kiedy Mateusz nie wrócił do domu, zaspy śniegu przeszukały setki policjantów, używając psów i helikoptera z kamerą termowizyjną. Do końca nie wiedzieli gdzie szukać.
Równocześnie w policyjnym areszcie przebywali Tomasz Z. i Łukasz N. podejrzani o molestowanie małej dziewczynki. Ostatecznie przyznali się też, że mają związek z zaginięciem 8-latka.
Według ich relacji zaprowadzili Mateusza w ustronne miejsce, wykorzystali seksualnie i pobili; wtedy twierdzili, że ciało zakopali i przykryli gałęziami. Twierdzili, że byli pijani.
Pomimo, że wskazali kilka miejsc, w których miało być ciało Mateusza, policjanci nie natrafili na żaden, nawet najmniejszy ślad.