Kompania wprowadza zmiany, tłumaczą się składy węgla, a zainteresowani pukają się w czoło

Oto jeden z telefonów. Mąż pani Ewy z Pszowa pracował w kopalni Marcel. Przysługiwało jej 2,5 tony węgla. Deputat zrealizowała 6 lutego w dniu podpisania porozumienia w jednym ze składów opału. Teraz okazuje się, że musi zwrócić jedną tonę:

Przywieźli mi ładnie węgiel – 2,5 tony. I nagle pilny telefon, że mam to przebukować na 1,5 tony i ja się pytam, co ja mam zrobić. Czy jedną tonę mam zapłacić? Po 520 złotych? Ja nie mam takich pieniędzy. Kobieta, z którą rozmawiałam nie wie, co ma mi powiedzieć. Więc dzwonię na kopalnię, tam, gdzie wydają książeczki i dowiaduję się, że w takim razie dostanę tylko pół tony. Na co ja odpowiadam, że w takim razie nie chcę tego węgla, niech sobie przyjadą i go wezmą z mojej piwnicy. Ja tego nie rozumiem!

Faktycznie, trudno znaleźć tu logikę. Na razie węgiel leży w piwnicy pani Ewy, która czeka na rozwiązanie problemu. Co ma w tej sytuacji zrobić, pytaliśmy Zbigniewa Madeja rzecznika Kompanii Węglowej:

Rozmawiałem z kopalnią i oni mówią wprost: nie ma czegoś takiego, nikt nie słyszał o czymś takim jak zwrot jednej tony węgla. To nie jest skład kopalni Marcel. Co my mamy wspólnego ze składem Czajka? Nas interesuje to, że u nas odbierając węgiel po 6 lutego posiadacz talonu otrzymuje o jedną tonę mniej niż posiadał przed 6 lutym.

Właściciel składu opału jest oburzony słowami rzecznika Kompanii Węglowej:

To jest bzdura! Jak oni zrobili wszystko dobrze, jak deputaty, które były wydane do 6 lutego – kartki na to pobranie, one były pisane tak: „Realizacja do 31 marca czy do 30 kwietnia i okazało się, że od 7 one straciły ważność – to jak to nie jest ich sprawa? Te deputaty były po prostu na kopalniach zablokowane, więc jak to nie jest sprawa Kompanii? To czyja to jest sprawa, że prawo działa w stecz? To tylko Kompania tak wymyśliła.

W Kompanii Węglowej deputat węglowy przysługuje 160 tysiącom osób.