Radio 90 logo

MUZYKA WYBRANA DLA CIEBIE • Cieszyn 95.2 fm • Rybnik 90 fm Słuchaj Online Facebook YouTube Instagram

Dojście do zaginionych górników na KWK Pniówek zajmie miesiące

Facebook Twitter

„W trakcie wysyłania zastępów ratowników, cały czas analizuje się wyniki pomiarów czujników na wylocie ze ściany przez zastępowego, który znajduje się pod ścianą” – mówił podczas konferencji na KWK Pniówek dyrektor kopalni Marian Zmarzły. We wtorek (24.05.) dziennikarze pytali, jak obecnie wygląda sytuacja w miejscu, gdzie doszło do wybuchu metanu.

Marian Zmarzły, Dyrektor KWK Pniówek

Dyrektor Marian Zmarzły zapewniał, że w dniu katastrofy nie przekroczono czasu pracy. Chodziło o górników, którzy pracując w wyższej temperaturze, mieli mieć skrócony do dwóch godzin czas pracy. Zdaniem dyrektora, w dniu katastrofy było to tylko trzech górników, którzy w podwyższonej temperaturze pracowali pół godziny.

Marian Zmarzły: Większość prac w ścianie toczyła się na tej zmianie, w tym odcinku, gdzie nie było przekroczenia temperatury, a tylko dosłownie pół godziny, gdzie kombajn przejechał na sam koniec zmiany, dojechał do tego odcinka, gdzie temperatura była powyżej 28 stopni. Przepisy określają jasno, jeśli pracownik pracuje powyżej dwóch godzin, to wówczas ma skrócony czas pracy.

Odnosząc się do akcji ratunkowej, dyrektor kopalni Marian Zmarzły mówił, że

Zdecydowanie można było wysłać ratowników w tym momencie.

Cały czas z ekipą poszukiwawczą był kontakt, każdorazowe jego zerwanie oznacza wycofanie się grupy, a ratownicy, idąc z pomocą, posiadają wszystkie niezbędne urządzenia do kontroli.

Marian Zmarzły: W trakcie wysyłania tych zastępów, analizując wskazania czujników i analizując podane pomiary, zdecydowanie można było wysłać ratowników w tym momencie. Nadrzędnym celem w trakcie powadzenia akcji było ratowanie życia ludzkiego. Mieliśmy sygnał z setnych sekcji od pracownika, który znajdował się, był poszkodowany i prosił o pomoc dyspozytora, co jest nagrane. Ratownicy, idąc, zastępowy tak samo posiadają przyrządy do kontroli. Jeślibyśmy nie wysłali tych ratowników, byłby zarzut, że nie udzieliliśmy pomocy poszkodowanemu. Na prawdę to jest nadrzędny nasz cel, udzielić pomocy. I każdy z nas, który znalazłby się w tej setnej sekcji, oczekiwałby, że ta pomoc przyjdzie.

To bardzo trudne pytanie, kiedy możemy zejść do poszukiwanych osób, jest bardzo trudne

– mówił dziennikarzom Zmarzły.

Na pewno to nie tydzień, czy dwa. To są miesiące

– dodał.

Marian Zmarzły: Rejon jest zaizolowany korkami przeciwwybuchowymi. My monitorujemy cały czas skład atmosfery w tej przestrzeni otamowanej. Podajemy gaz inertny, jakim jest azot, aby ugasić pożar, który tam zaistniał po wybuchu metanu. Na pewno mamy stężenia tlenu bardzo niskie rzędu 1-2%. Mamy bardzo dużo metanu prawie do 60%. Wejście do tego pola pożarowego będzie dopiero możliwe wtedy, gdy stan atmosfery będzie na tyle stabilny, będzie poparty też opiniami zespołów w poszerzonym składzie o specjalistów, że będziemy wchodzić, nie narażając już ratowników.

W tragicznym wybuchu metanu zginęło łącznie 9 górników, 7 znajduje się jeszcze pod ziemią. Pięciu z nich to ratownicy górniczy.

Czytaj także:

Najnowsze

R E K L A M A

Polecamy dzisiaj

Jak mija dzień? Sprawdź najważniejsze wiadomości z 29 marca 2024