Lubomia: Mieszkańcy przeciwni biogazowni. „Chcemy mieć spokój, chcemy żyć”

Nie dla biogazowni w Lubomi

A cel jest taki, by dać zielone światło na inwestycje ekologiczne, w tym właśnie na budowę biogazowni czy elektrowni fotowoltaicznej. Obie propozycje napotkały na opór ze strony mieszkańców. Szczególnie biogazownia budzi emocje. Obiekt miałby znaleźć się w odległości około 400 metrów od domów, w bliskim sąsiedztwie szkoły i przedszkola. Inwestorem ma być lokalny przedsiębiorca, który prowadzi w Lubomi zakład rzeźniczo-wędliniarski:

Inwestor, który planuje to postawić, to już od iluś lat mamy z nim problemy i za każdym razem gmina umywa od tego ręce. Mam wrażenie, że w przypadku powstania tej biogazowni w dalszym ciągu będzie to tak samo wyglądało, że przedsiębiorca nie będzie pilnował uwarunkowań, które tam będą potrzebne w prowadzeniu tej działalności.

Ja przyznam szczerze, że obawiam się smrodu, obawiam się odoru, obawiam się kolejnych plag insektów, obawiam się kolejnych szczurów, myszy. Może nam się wydawać, że ta biogazownia jest innowacyjna, ale z drugiej strony musimy być świadomi, że to nie jest innowacja, bo tak naprawdę to jest krok wstecz. Robimy krok wstecz i problem jest tego typu, że mieszkańcy nie są świadomi, jaki odór może wytwarzać nieprawidłowe składowanie takich materiałów, jakie mogą mieć przede wszystkim skutek dla kolejnych pokoleń to, w jaki sposób teraz włodarze gminy zadecydują, czy będzie możliwość postawienia tam takiej biogazowni, czy stwierdzą studium uwarunkowań czy nie.

powiedzieli Monice Sokołowskiej mieszkańcy „Paprotnika”. I dodają:

Nie można będzie okna otworzyć i nie można będzie iść na spacer. W ogóle tego nie widzę, a przecież chcemy, żeby po nas starszych zostali młodzi. Z takim czymś to na pewno tu nikt nie przyjdzie i nikt tu nie zostanie. Mamienie, że nie jest takie uciążliwe uważam, że to jest śmiech na sali. Sami nie wiedzą, co chcą składować czy kukurydza, czy gnojowica, czy odpady po rzeźni. Każdy to ocenia jakoś i bagatelizuje, ale nikt tego by u siebie nie chciał.

Nie chciałby pan wójt mieć za oknem taki piękny obiekt. Czy pan przewodniczący Rady Gminy? Nikt tego nie chce. Nam tu podrzucić kukułcze jajo. Swoje śmieci to niech każdy wynosi i sprząta. My nie jesteśmy przeciwko inwestycji, my nie jesteśmy przeciwko postępowi. My chcemy, żeby to się nie odbywało kosztem mieszkańców. My chcemy mieć spokój, my chcemy wychodzić na dwór, myć okna otwarte, chcemy żyć.

Mieszkańcy odwiedzili miejsce, w którym działa biogazownia i rozmawiali z ludźmi żyjącymi w sąsiedztwie zakładu. Co usłyszeli?

Wypowiadał się dwie osoby. Jedna osoba określiła to jako „do zerzygania się”, a druga osoba wypowiedziała się, że też ma biogazownie w Chełmnie. I przyzna szczerze, że jak idzie do kościoła, to po prostu nie da się wytrzymać. Jest taki odór. Jak oni z tym żyją i odpowiedzieli, że przyzwyczaili się. Pytanie, czy my możemy przyzwyczaić się do smrodu, do plagi takich insektów? Przecież jak można w takich warunkach żyć? Tego się po prostu nie da opisać.

Podobny obiekt odwiedzili też radni i władze gminy Lubomia. Tu wrażenia były zupełnie inne.

W gminie trwają prace nad studium uwarunkowań, które ma doprowadzić do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, by inwestycja mogła być możliwa. A chce jej lokalny przedsiębiorca.

mówi Czesław Burek, wójt Lubomi. Do realizacji inwestycji jeszcze daleka droga, w tej chwili także urzędnicy badają temat:

Czesław Burek: Ja już jestem nieco przyzwyczajony do protestów, bo jak robiliśmy oczyszczalnie ścieków w Syrynii – protest. Dzisiaj nikt o tym po latach nie wspomina, że taka oczyszczalnia jest. Nieboczowy – protest. Masz telefonii komórkowej – protest. Budowa hali – protest, bo trzeba było wyciąć drzewa. Także można się przyzwyczaić, aczkolwiek bywa to bolesne. Natomiast mieszkańcy mają prawo do tego, by mieć obawy. Inwestor jest od tego i my jako gmina, żeby te obawy rozwiewać.

Trudno tak jakby abstrakcyjnie powiedzieć biogazownia i fotowoltaika, że to są inwestycje, które szkodzą środowisku tak naprawdę, bo to nie są technologie szkodliwe, wręcz przeciwnie, technologie nowoczesne, które mają miejsce i mają od dawna miejsce na Zachodzie, gdzie w prawie każdej gminie w Niemczech jest biogazownia, elektrownia fotowoltaiczna to jest nowoczesność.

Czesław Burek wójt Lubomi

Czesław Burek: Trzeba powiedzieć, że różne są w tym wszystkim doświadczenia w Polsce. Aczkolwiek technologie są coraz bardziej nowoczesne i to powinno takie obawy rozwiewać. Jeżeli będą takie protesty, to ta transformacja energetyczna nigdy nie będzie miała miejsca. Nie ma powrotu do mułu, nie ma powrotu do spuszczania ścieków do rowów, bo tak to niestety u nas bywało. Coraz mniej tego jest, bo już dochodzimy do 70 proc. skanalizowania. Także te inwestycje, wydawałoby się poprawę ochrony środowiska budzą obawy, budzą protesty, ponieważ w internecie dzisiaj jak klikniemy, to możemy znaleźć na każdy temat rzeczy dobre i rzeczy złe. I też naszą rolą jest zbliżenie mieszkańców i inwestora, dyskusja, bo tak naprawdę to nie ma specjalnego wyjścia.

Taka biogazownia na przykład tam się zużywa gnojowicę, kiszonkę, odpady pozwierzęce, no to co akurat wszystko najbardziej śmierdzi, szczególnie ta gnojowica. Gnojowica jest dopuszczalnym nawozem tzw. gnojok każdy miał na placu. „To jakoś inaczej śmierdziało” -wszyscy mówią. Świat idzie naprzód szlakiem jednak protestów, ale mimo wszystko to postęp przychodzi.

Uwagi do studium mieszkańcy Lubomi mogą składać do 27 czerwca. Wójt, Czesław Burek deklaruje, że po tym czasie w urzędzie zorganizowane zostanie spotkanie mieszkańców z inwestorem. Planowane jest wstępnie na połowę lipca.

Do tego tematu powrócimy jeszcze dzisiaj na antenie Radia 90 i na portalu www.radio90.pl

Czytaj także:

• Centralny Port Komunikacyjny: Kolejny protest na Pojezierzu Palowickim
• Pali w kopciuchu, bo czeka na podłączenie domu do sieci gazowej. Gaz miał być do końca listopada
• Ludzie protestują – CPK odpowiada. Gorąco w Mikołowie. Zobaczcie film! [WIDEO]