Radio 90 logo

MUZYKA WYBRANA DLA CIEBIE • Cieszyn 95.2 fm • Rybnik 90 fm Słuchaj Online Facebook YouTube Instagram

Piernik – nie tylko w kształcie serca. Część II [WIDEO,FOTO]

Facebook Twitter

Powracamy do wczorajszego tematu i rozmowy z Lucyną Adamczyk z Cisownicy. W jej pracowni powstają przepiękne pierniki.

Pierwszą część materiału możecie zobaczyć TUTAJ

Kiedy już upieczemy piernik, Lucyna może przystępować do tego, co najbardziej lubi. Na początek produkcja lukru. To baza. Musi być najwyższej jakości.

Ja już mam taki profesjonalny lukier. On się nazywa lukier królewski. Gdybyście chcieli Państwo trochę liznąć tego mojego fachu, to jest to bardzo duża ilość cukru pudru w stosunku do białka. On jest taki bardzo, bardzo gęsty i biały. Trzeba to białko z cukrem pudrem utrzeć, dodać soku z cytryny i powstaje taka maź, która bardzo fajnie wysycha. I to jest ta baza. W zależności od tego co potrzebuję, jaki charakter ma mieć piernik, czy mają to być tylko koronki, czy chciałabym wylukrować jakieś postacie np.: smerfów, Mikołaja, czy tez zwierzaczki, to taką konsystencję muszę nadać.

Ja w tej chwili posługuję się co najmniej sześcioma różnymi konsystencjami tego lukru. Moim klientom szczególnie tym starszym bardzo podobają się koronki. Więc transparentny efekt lukru też można uzyskać. Naturalny biały kolor, też bardzo fajnie wygląda. Jak mamy ciemny piernik z dodatkiem kakao i tylko białym lukrem się posługujemy to bardzo elegancko wygląda. Jest bardziej eko, retro, folkowo, ale też bardzo się te pierniki wszystkim podobają. No i jest to taki bardzo szybki sposób, bo już nie idziemy w kolory. Wiadomo, że raz nam wyjdzie ciemniej, raz jaśniej z jakimś tam zielonym, a tutaj już mamy zawsze śnieżnobiałe i wszystko nam do wszystkiego pasuje.

Radio 90: Jakie najczęściej kolory Pani stosuje i czym barwi się ten biały, podstawowy lukier?

Biały lukier zabarwiam barwnikiem spożywczym. Mnie zależy na tym, żeby te pierniki klientom długo wytrzymały, więc barwnik jest bardzo dobrej jakości, żeby się nie odbarwiał pod wpływem ciepła i promieni słonecznych. W tej chwili najstarszy piernik jaki jest w mojej pracowni i nadaje się dalej do oglądania ma 3,5 roku, w warunkach takich że jest w miarę sucho – tyle to wytrzymało.

Lukier na pierniku jest biały, ale kolory też są potrzebne. Wszystko zależy od tego, co powstaje.

Wszystko zależy od pory roku. Teraz przed świętami to czerwień i zieleń jest must be. Gałązki świerkowe, gwiazdy betlejemskie w różnych odcieniach czerwieni – tego schodzi najwięcej. Natomiast reszta roku – ja lubię pastele, spokojne kolory. To jest taki mój klimat. Zdarza mi się w ostrą czerwień pomknąć, ale raczej są to stonowane kolory.

Wiadomo na wiosnę są piernikowe zające i pisanki. Znowu inne kolory. Wtedy jest żółty, pomarańczowy bardzo mile widziane. Kolory radosne. Przez resztę roku często robię kwiaty w naturalnych kolorach. Jesienią jest dużo herbacianych róż, staram się tak zrobić żeby było takie ombre. Da się tak zrobić że ten płatek róży przechodzi w takie odcienie. Jestem już po kilku szkoleniach branżowych także też ten mój warsztat ewoluuje i coraz więcej umiem. Mam świadomość tego umiem, co potrafię wykorzystać i bardzo mnie cieszy że potrafię w takich naturalnych kolorach potrafię odzwierciedlić kwiaty. Zależy mi na tym żeby kwiat odzwierciedlić, płatek – to jest takie dla mnie wizualnie bardzo do przyjęcia.

Mamy piernik, bazę – biały lukier, a do tego pigmenty i kolory. Teraz najwyższy czas, by przystąpić do dzieła twórczego – malujemy piernikowe wzory.

Zazwyczaj to tak wygląda, że grudzień, listopad to takie bardzo pracowite miesiące. Staram się dla moich klientów stworzyć bazę wzorów, które pokazuję już w październiku. Zawsze sugeruję się tym, co podobało się już sezon wcześniej. To co podobało się w zeszłym roku nie zawsze podoba się w następnym, ale część klientów np. pyta czy będzie Pani robić tę moją ofertę skierowaną do mnie. I staram się wykonywać zamówienia pod ich gusta, pod to co się podoba. W grudniu bardzo dużo zamawia u mnie mam i babć. Więc zwierzaczki, bałwanki, misie polarne, był Olaf z „Krainy Lodu”.

W tym roku pokusiłam się na kalendarze adwentowe, bo były zapytania. Udało się, bardzo fajnie to wyszło, aczkolwiek wylukrowanie piernika o wielkości 4 centymetrów to też jest wyzwanie. Nie tylko duży piernik może sprawić problemy, ale ten mały może też dać nieźle w kość. Samo trzymanie takiego maleństwa w dłoni, żeby tam sobie nic nie pacnąć ręką to jest wyzwanie. Ja nie mam rączek ośmiolatka, tylko dorosłego człowieka, więc trzeba się wygimnastykować troszeczkę.

Z tego lukru na dzień dzisiejszy jestem w stanie zrobić szyszeczki. Posypki kolorowe, ogólnodostępne niekoniecznie lubię. Dla mnie to jest droga na skróty. Ja po prostu uwielbiam mieć na moich piernikach wszystko co sama wykonałam. Wtedy jestem na 100% zadowolona.

Mówiliśmy już dzisiaj o piernikach, o specjalnym lukrze i barwnikach. Postacie z bajek, choinki, wzory koronek. A nasz dzisiejszy gość Lucyna Adamczyk z Cisownicy, z jakim nietypowym zadaniem się spotkała. Jaki to był piernik?

Najbardziej nietypowe to wszelakie pierniki malowane. Kiedyś została poproszona o namalowanie wnuczki mojej stałej klientki. To było wyzwanie. To było portret.

Jest ogromna trudność w robieniu portretów. Jeżeli ja maluje barwnikiem spożywczym i rozcieńczam go alkoholem, żeby delikatność kolorów była większa to za duża ilość alkoholu robi dziurę w moim pierniku. Więc ja mogę mieć koniec portretu, nabiorę na pędzelek za dużo alkoholu i mam dziurę. Trzeba mieć stuprocentowy lukier taki naprawdę jak szkło. Jakościowo najwyższej jakości, trzeba się postarać żeby on był taki tytanowy jak ja to mówię, no i to są wyzwania dla mnie duże. W portretach piernik wybacza naprawdę mało. Możliwość poprawienia jest niewielka. Jak już coś pójdzie nie tak to możemy zaczynać praktycznie od nowa. Nie ma szans żeby to poprawić.

Wtedy rodzina się cieszy. Mówią żeby najlepiej krzywy nos wyszedł, kącik ust przesunięty, bo Lusia jest już wtedy niezadowolona i będzie już wtedy do pożarcia. Ale różnie to jest. Są osoby które mówią, że nigdy w życiu nie zjedzą. Zostawiają i oglądają. Z tą myślą kupują, że chcą na to patrzeć. Ale są osoby, które tylko zaszeleści i nie ma. Znika.

A prace Lucyny Adamczyk i jej koleżanki Jolancie Boroń można oglądać w Oddziale Muzeum Historii Katowic w Nikiszowcu.

Najnowsze

R E K L A M A

Polecamy dzisiaj