Przejdź do menu głównego Przejdź do treści

REKLAMA

Pożar w Pszowie: pogorzelcy otrzymali schronienie od miasta. „To był dosłownie moment. Sekundy były…”

"To było straszne, ledwo uszedłem z życiem" - tak tragiczny w skutkach pożar w Pszowie wspomina jeden z mieszkańców budynku przy ulicy Lubomskiej, Krzysztof Waszczyński.

pożar w pszowie
Pogorzelcy otrzymali od miasta tymczasowe schronienie w Gościńcu Pszowskim. fot. Radio 90

Szacowany czas czytania: 02:48

Pożar w Pszowie – pogorzelcy nie mają gdzie wrócić

Przypomnijmy, w niedzielę (13.04) ogień pojawił się w obiekcie, który służył jako hostel dla 17 osób. 12 zdołało uciec lub zostało ewakuowanych z budynku, jednak 5 osób zginęło w płomieniach.

Krzysztof Waszczyński: Miałem więcej szczęścia niż rozumu, bo mnie uratowała osoba niepełnosprawna. Ja akurat spałem. Zaczęła walić do drzwi. Krzysiek, wstawaj, wstawaj, bo się pali. W spodniach wyskoczyłem i laczkach. Podszedłem do kuchni, no to już ten ogień był wysoki, górę zaczynało brać. Wyleciałem na dwór (…) Nawet nie wiedziałem, od czego to jest. Jak się potem okazało, to podobno olej.

Radio 90: Olej polany wodą. Tak, to była przyczyna.

Krzysztof Waszczyński:Tak, koledzy twierdzą, którzy gasili wodą.

Radio 90: Co tam było na piecu?

Krzysztof Waszczyński:Frytki smażyli. Zajęło się. Trwało to dosłownie minutę. Ogień poszedł z parteru wyżej. To wszystko w drewnie było. To był dosłownie moment. Sekundy były.

Radio 90: Nie wszystkim udało się uciec.

Krzysztof Waszczyński: No nie. Pięciu nie ma.

fot. Radio 90

Nasz rozmówca podkreśla bohaterską postawę dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce, wbiegli do zadymionego budynku i udało im się uratować jedną osobę. Problem, jego zdaniem, był z wezwaniem pomocy.

Krzysztof Waszczyński: Do czego mam pretensje. Mam pretensje do 112. Zadawano tyle pytań, że ja musiałem od jednego telefonu odejść, poprosić osobę, która już widziała, że się pali na dworze, taka młoda dziewczyna była i ona dopiero drugim telefonem, nie wiem, gdzie ona zadzwoniła na policję czy gdzieś indziej i dopiero to wszystko zostało uruchomione. 112 nie uruchomiło tego, a pytań tysiąc.

fot. Radio 90

Pogorzelcy, wśród nich Krzysztof Waszczyński oraz Łukasz Zawadzki – z którym także rozmawialiśmy, a którego w momencie wybuchu ognia nie było w budynku, otrzymali pomoc od miasta.

Łukasz Zawadzki: Zostaliśmy z niczym na chwilę obecną.

Radio 90: Wszystko spłonęło?

Łukasz Zawadzki: Wszystko, praktycznie wszystko. Ciuchy, spodnie to wszystko spłonęło. Nie ma po co wracać. Na razie pomogli nam w takiej sytuacji, że zapewnili nam jedzenie. Na chwilę obecną w tym hostelu jesteśmy w Pszowie i teraz mamy mieć zapomogi od gminy.

Radio 90:  Będzie pan szukać jakiegoś nowego lokum?

Łukasz Zawadzki: Trzeba, trzeba coś ruszyć, a co dalej będzie, to czas pokaże.

Krzysztof Waszczyński: Na razie tu jestem, a jutro już się przeprowadzam, bo mi szef załatwił nowe lokum. Ja akurat mam to, że po prostu dobrzy ludzie mi pomagają. Wieczorem mi szef przywiózł jeszcze tę kurtkę, w której teraz jestem. Mam bardzo dobrego szefa.

Dodajmy, że cały czas trwa ustalanie okoliczności tragicznego pożaru w Pszowie. Śledztwo prowadzą prokuratura i policja.

Czytaj także:

REKLAMA