Radio 90 logo

MUZYKA WYBRANA DLA CIEBIE • Cieszyn 95.2 fm • Rybnik 90 fm Słuchaj Online Facebook YouTube Instagram

Poznaj historie adoptowanych PSYjaciół! Słuchacze opowiadają o swoich adopciakach. To finał konkursu

Facebook Twitter

Za nami tydzień konkursu "Przygarnij PSYjaciela". Zbieraliśmy Wasze historie, jak to się stało, że adoptowaliście psiaka, czy to było przeznaczenie? Zobaczcie sami, ile pięknych historii nadesłali nam słuchacze! W piątek (29.04.) wybraliśmy trzy zwycięskie zgłoszenia, a ich autorzy otrzymali nagrody od Focus Park w Rybniku.

fot. pixabay.com

Trzy najciekawsze opowieści nagrodziliśmy kartami podarunkowymi o wartości 100 zł każda, do wykorzystania w centrum handlowym Focus Park. Każdy otrzymał również gadżety centrum handlowego. Do zwycięzców zadzwoniliśmy w piątek (29.04.) z naszej anteny!

Zwycięskie zgłoszenia:

Beata z Cieszyna:

Mojego Teddiego sama wypatrzyłam na stronie Facebooku. Był wówczas z nami kot adopciak 17-letni.Historia bardzo prosta. Choruję na niedoczynność tarczycy ,moje wyniki były niedobre ,zaczęłam bardzo mocno tyć, lekarz nakazał dietę. Ja natomiast stwierdziłam, że najlepszą moja dietą będzie ruch. Pomyślałam ,że można połączyć przyjemne z pożytecznym i ważnym. I tak oto w domu pojawił się Teddy. To właściwie on pomógł mi. Jest z nami 4 lata. Jest to już seniorek ,bo adoptowałam starszego pieska, bo one mają najmniej szczęścia. Każdy chce małego ślicznego szczeniaczka, ludzie często boją się, że starszy piesek będzie chorował. Mnie urzekły jego ślepka i postawione uszka. Mój pies to oaza spokoju, najlepszy lek na ludzki smutek.

Rafał z Rybnika:

Dokładnie siedem lat temu przygarnąłem ze schroniska małego huskiego, którego ludzie oddali dzień wcześniej ponieważ jak się okazało owi ludzie wyjeżdżali do pracy za granice i niemiałby kto się nim opiekować. Od razu skradł moje serce, jak go tylko zobaczyłem, bez wahania go stamtąd zabrałem, wabi się Sżeki i jest bardzo a to bardzo kochanym psiakiem. Uwielbia się bawić z dziećmi, w domu mamy bardzo duży ogród więc oprócz dziennych spacerów do lasu ma własne miejsce do wybiegu.

Kinga z Tworkowa:

Moja Maja znalazła mnie w schronisku w styczniu 2021. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Zaadoptowaliśmy ją 21 stycznia 2021. Maja jest najwdzięczniejszym i najdelikatniejszym psiakiem jakiego kiedykolwiek miałam. W przeszłości musiała wiele przejść. Ale z czasem przekonała się i dała nam szansę i zaufała. Nie opuszcza nas na krok. Przytula się i pragnie pieszczot. To jest całkiem inny sposób miłości i wierności niż posiadanie psa od szczeniaka. Ta miłość jest dojrzalsza i mądrzejsza. Szanujemy siebie i nawzajem i nasze przyzwyczajenia. Nie wyobrażam sobie domu bez niej.

Zobacz też wybrane pozostałe zgłoszenia:

Sylwia z Syryni:

Moja historia będzie trochę długa. Mam 4 adopciaki. Pieska Maksa wziętego ze schroniska, jak podejrzewamy wyrzuconego z samochodu. Żywe srebro, nie do ogarnięcia, ile żeśmy się za nim nabiegali, ile żeśmy mieli chwil zwątpienia. Małymi krokami, ale takimi tyci tyci, powoli ujarzmiliśmy go. Trwało to półtorej roku a jest już z nami. Jest duży i ma wiele energii, przez co czasem broi ale wybaczamy. Kolejne adopciaki to Puma i Dżordż. Oczywiście jechałam po 3 kolorową kotkę, wróciłam z nią i białym kocurem. O Pumie nie trzeba dużo mówić jest spokojna, ma fochy i lubi dużo gadać, no i ma być tak jak ona chce. Ale Dżordż to ma niezłą historię. Będąc w schronisku po prostu z rozbiegu na mnie wskoczył i wbił się w moja klatkę piersiową. No i wzięłam. Bo jak. No i się zaczęło. Pieścioch z niego nie możliwy, chodzi noga w nogę na spacery, dosłownie wszędzie. Uwielbia wskakiwać na ramię i chodzić tak z nami. Jeździć samochodem (w kontenerze jest pierwszy i czeka). Zawsze wita gdy wracamy do domu, dosłownie przy drzwiach samochodu. Ma chyba 100 żyć. Już po dachu chodził, najadł się grzybów, przez co był na ” rauszu” dwa dni…. Mówię serio! W kolejnych dniach znowu poszedł po grzybki ale już, mu z pyska wyciągaliśmy. To wszystko niestety przez to, że przez pewien czas był wiecznie głodny, na witaminach po chorobie jeszcze sprzed schroniska. Bo został znaleziony na działkach w ciężkim stanie. Ale daje nam tyle radości, że wszystkie choroby nie są ważne. No i została najmniejsza Rafi. Została też adoptowana tyle, że nie ze schroniska a po prostu sama sobie weszła pod maskę samochodu na przejeździe kolejowym i tak chyba 2 dni jeździła, aż w końcu się ujawniła płacząc 3 noce pod domem. Oj bestia charakterna, nie dała się złapać. No ale jak się chce to można. Do teraz wciąż nie ufna ale zawsze przy domu. Nasze zwierzaczki nie miały łatwego startu ale już chyba jest im z nami dobrze.

Jola z Rybnika:

Nasza Nuka ma już 10 lat, prawdę mówiąc to już starsza stateczna Pani. Adoptowaliśmy ją w grudniu 2012 roku jako szczeniaka. Pan w schronisku zapewniał nas że nie urośnie duża. Noooooo, urosła bardzo, wprost proporcjonalne do wzrostu były jej wybryki i łobuzowania. Wspinała się po płocie i tyle ją widzieliśmy. Ale to wszystko nieważne. Jest członkiem naszej rodziny, najlepszym przyjacielem i kiedy jej zabraknie, na pewno przygarniemy psisko ze schroniska żeby dać mu szanse na lepsze życie.

Anna z Jastrzębia-Zdroju:

Chciałabym opisać historie naszej Misi, która tak naprawdę sama Nas znalazła – wybrała. Mieliśmy wtedy już jednego Psiego Przyjaciela Borysa, ale myśleliśmy o drugim psie ponieważ Borys miał już 11 lat i wiedzieliśmy ze niedługo odejdzie do psiego nieba i będziemy bardzo cierpieć po jego odejściu. Pewnego jesiennego wieczoru usłyszeliśmy szczekanie do drzwi po ich otwarciu zobaczyliśmy Psa wychudzonego Labladora jak się okazało znalazła ją Nasza sąsiadka ale niestety nie dogadywała się z jej psem i postanowiła przeprowadzić się do Nas. Borys nasz staruszek natomiast przyjął ją z otwartymi łapami dzieląc się nawet miską karmy. Po rozwieszeniu ogłoszeń i wrzuceniu informacji w internet nikt się po psinkę nie zgłosił i została na stałe u Nas , jest wiernym kochającym psem z lękiem separacyjnym dlatego też towarzyszy Nam również w pracy jak i w każdej dziedzinie życia . Borys Nasz staruszek niestety odszedł niedawno a ja wierzę że Misia to taki trochę dar od Boga abyśmy obdarzyli miłością kolejną Psią istotę . I jeszcze jedno zawsze warto adoptować choć jedno Psie serce bo one kochają najmocniej .

fot. pixabay.com

Elżbieta z Rybnika:

Nasz pies to Ozzy ,jest z nami 3 lata ,jest z fundacji ,po przejściach ,był bardzo bity ,jest po operacji bioderka i do tej pory jest nieufny do nieznajomych. Wypatrzyłam go na stronie fundacji ,była taka kupka nieszczęście. Bardzo go wszyscy kochamy i mam nadzieję , że On nas też.

Zuzanna z Rybnika:

Luty 2018 wtedy też zaczęła się ta historia. To miały być niewinne spacery z psami a wpadłam na całego.. To historia o tym jak można zakochać się w niechcianym psie. Pierwszy spacer, drugi a potem już się nie liczy. Tak zaczyna się wyprowadzanie psiaków w schronisku. Tak zaczyna się zakochiwanie w każdym nowym który trafia za kraty. Tak też poznałam Layle którą mąż adoptował mi na urodziny.. starą niedowidzącą z chorym sercem.. była z nami tylko 5 miesięcy. Zmusiła naszego agresywnego psiaka który myślał że jest tylko On do podzielenia się miejscem w domu i w sercu. A po Layli.. a po Layli poszło z górki. Zamieszkał u nas Henio.. oj Henio to sobie zrobił wycieczkę krajoznawczą zanim do nas trafił. Postanowił że nie chce jednak zamieszkać w Radlinie i uciekł pierwszego dnia.. po tygodniu szukania odnalazł się w Lubomi a potem już został u Nas. Grubson.. czekał 9 lat na miłość – niestety kto pokocha starego, czarnego z amputowanym palcem psa? No to dołączył do naszej ferajny.. i tak jesteśmy. My – Zuzia, Sławek i Alusia z naszymi 3 najlepszymi przyjaciółmi.

Alan z Jastrzębia-Zdroju:

Mój pies to owczarek niemiecki Brutus ma już 7 lat, 6 lat temu zabrałem go ze schronu w Jastrzębiu Szerokiej. Od pierwszego wejrzenia wpadliśmy sobie w oko. Pies jest dla mnie i mojej rodziny wszystkim. Dzisiaj jest po kontuzji. Jest ratownikiem GPR Jastrzębie Ratownictwo Podziemne i pomaga w kopalniach. Jego specjalność to detekcja zapachu zwłok ludzkich. W 2018 roku w Kopalni Zofiówka pomógł mi odnaleźć w 12 dobie akcji 900m pod ziemią ciało 5 ostatniego Górnika. Dzięki temu zakończono wtedy akcję Ratunkowa w Kopalni. Wielokrotnie już pomagał na powierzchni w lasach i pustostanach. Jest to mój kumpel, partner i członek rodziny.  Jest cudowny bo jest mój.

Małgosia z Rybnika:

Od 3 lat mam w domu „Oskarka” adoptowanego 2 lutego 2019 roku. Oskar jest kundelkiem. W naszym domu pojawił się jako niespodzianka dla syna (wówczas 16 latka). Syn od najmłodszych lat chciał mieć psa(jest dzieckiem z nadpobudliwością psychoruchową )dlatego wszyscy powtarzali mu ,że dostanie psa ,gdy będzie sam umiał o niego zadbać. Jednak sytuacja rodzinna skomplikowała się i z domu niespodziewanie wyprowadził się ojciec. Emocje syna były w związku z tym nie do opanowania. Pomyślałam, że pies mógłby pomóc. Przez tydzień przeglądałam oferty rasowych psów w internecie i kiedy znalazłam kilka ciekawych poprosiłam syna o wybranie psa. Syn popatrzył na mnie ze zdziwieniem i z oburzeniem stwierdził: mamo ja się z czym takim na osiedlu nie pokażę-ja chcę zwykłego kundla ze schroniska. Przeszukałam oferty schroniska i wcześnie rano bez wiedzy syna pojechałam z przyjaciółką do schroniska. Po przyjściu do schroniska powiedziałam pani, że chciałam tylko zobaczyć Oskara, pani zaprowadziła mnie do klatki na samym końcu schroniska i tam zobaczyłam moje cudo. Opiekunka zaproponowała mi spacer z psem. Bałam się co może się wydarzyć, nie znaliśmy się przecież, ale Oskar skradł moje serce. Na spacerze szedł idealnie koło nogi, słuchał i łasił się. Moja przyjaciółka, która jest psią mama stwierdziła -bierz i nie zastanawiaj się. Po powrocie ze spaceru dokonałam adopcji. Oskar był prze szczęśliwy. W drodze do domu zrobiliśmy potrzebne dla nowego członka rodziny zakupu. Dotarliśmy do domu ,syn jeszcze spał. Wsadziłam Oskara do łóżka nowego pana. Pies przytulaniem i skakaniem obudził chłopaka. Syn nie mógł uwierzyć ,że spełniło się jego marzenie był płacz i radość a Oskar do dzisiaj jest tak przytulaśnym psem ,że za pogłaskanie jest w stanie zrobić wszystko. Chłopaki dogadują się doskonale ale i ja nie wyobrażam sobie naszego domu bez Oskara.

fot. pixabay.com

Kasia z Raciborza:

To nie my wybraliśmy Redżiego. To on wybrał nas. Był listopad 2018 roku. Kilka miesięcy wcześniej pożegnaliśmy naszego pierwszego psa, Puszka. Dziadek przywiózł mi go, ośmiotygodniowego szczeniaka, autobusem, w reklamówce. Puszek przeżył z nami piętnaście lat. Po jego śmierci powiedzieliśmy sobie: przez rok żadnego psa. Trudno było sobie wyobrazić, że nowy pupil zajmie miejsce pierwszego. Ale jesienią zaczęły się odwiedziny w raciborskim schronisku. Uwagę mojej siostry przykuł średniej wielkości biały kundelek z czarnymi łatami, upstrzony mnóstwem kropek. Ale tak naprawdę to nie ona wybrała jego, to on wybrał ją. Kupił ją tymi swoimi wielkimi, słodkimi oczami. Jak się wkrótce okazało, prawie ślepymi. Kiedy go do mnie przyprowadziła, przywitał się ze mną od razu, bez oporu. Było to dość niezwykłe, jeśli weźmie się pod uwagę jego historię. Redżi to pies z interwencji. Do schroniska w Raciborzu trafił z Czerwionki-Leszczyn. Redżi, bo Czerwionka, czerwony – po angielsku „red”. W schronisku bał się niemal wszystkiego i wszystkich. Niewykluczone, że w swojej psiej młodości doświadczył przemocy ze strony człowieka. Pod koniec listopada zamieszkał z nami. Schronisko z innymi nieszczęśliwymi psiakami zamienił na ciepły dom z czterema osobami, które otoczyły go opieką. Klatkę zamienił na legowisko, choć prawdę mówiąc, najbardziej lubi spać z nami w łóżku. Redżi to taka nasza „przylepa” – lubi do nas podejść i po prostu się przytulić. Choć zdarzają się też momenty trudne. Na przykład, kiedy jest burza. Albo w sylwestrowy wieczór. Trzęsie się wtedy ze strachu i szuka schronienia. Mimo to widać poprawę. Lekarz weterynarii, który znał Redżiego jeszcze ze schroniska, przy okazji jednej z wizyt nie mógł wyjść ze zdumienia: „To już nie jest ten sam pies – powiedział nam. – Wtedy nawet nie dał się dotknąć”. Redżi jest z nami już ponad trzy lata. To staruszek. Nie widzi, czasami utyka na jedną łapkę i, co tu dużo mówić, sprawia wrażenie trochę niezdarnego. Kiedyś podczas spaceru w Ustroniu pewna pani na jego widok wykrzyknęła z zachwytem: „Jo chca takiego boroczka!”. No cóż, warto było tego naszego „boroczka” Redżiego (albo jak my to w domu mówimy: Redżika) zabrać ze schroniska i sprawić mu tym tyle radości. Tym bardziej że ta radość każdego dnia udziela się także nam!

Anna z Rybnika:

Cztery lata temu na stronie jednej z fundacji pojawiła się ona…
Bezimienna bida… Jedno spojrzenie i wiem. Jedziemy po nią do…. Kielc…. Po drodze telefon pies jest ale niestety ma otwartą ranę na brzuchu czy chcemy… Jasne że chcemy. Odbieramy na parkingu obok McDonalda i…. Szukamy po drodze weterynarza który ją zaszyje.
W Rybniku udaje się nam i z taką bidą lądujemy w końcu w domu. Psina wycofana boi się dotyku nie wie co to jedzenie psie.
Kilka miesięcy walczymy z tym by nauczyła się jeść psie jedzenie a nie uciekała i grzebała po okolicznych śmietnikach. Jedna z ucieczek kończy się prawie tragicznie…. Potrzebna transfuzja krwi… Leczenie kilka tygodni. I dopiero teraz po 4 latach nasza Luna nie boi się własnego cienia pozwala się głaskać cieszy się jak wracamy do domu… Do tej pory nie potrafi wskoczyć na kolana a wzięta na nie zamiera ze strachu ale już nie piszczy przy tym przeraźliwie. Jest najbrzydszym kundlem na świecie ale jest nasza. Taka miłość zdarza się raz na milion i naprawdę te cztery lata pokazały że nie ma nic piękniejszego od noska który trąca cię by głaskać…. Że warto było walczyć.
Słyszałam głosy dajcie spokój to tylko pies… Tak to pies… Nasz pies nasza Luna z bidula… Nasz najlepszy przyjaciel…

Magdalena z Wodzisławia Śląskiego:

4 maja będzie dla nas wielkim dniem, gdyż tego dnia zostaniemy rodziną dla rocznej psinki o imieniu Atena – Iga, która jest ofiarą wojny na Ukrainie. Formularz, adopcyjny był bardzo szczegółowy i składał się z 10 stron. Pytania były różne, ale świadczyły o tym, że ośrodek bardzo dba o swoich podopiecznych . Cieszymy się bardzo, że zostaliśmy wybrani i odliczamy godziny do naszego spotkania z psinką. Jedziemy po nią aż do Przemyśla do Centrum adopcyjnego „Ada”. Mamy nadzieję, że psiaczek odzyska u nas spokój, że zaprzyjaźni się z resztą naszych zwierzaków i będzie bardzo szczęśliwy.

Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia!

Zachęcamy do udziału w kolejnych konkursach, śledźcie naszą stronę.

Czytaj także:

Najnowsze

R E K L A M A

Polecamy dzisiaj