Uciekały przed wojną z dziećmi na rękach. Nowy dom znalazły w Wodzisławiu Śląskim
Przed wojną w Ukrainie uciekały z dziećmi na rękach. Nowy dom znalazły w Wodzisławiu Śląskim. To historia Katii i Anfisy, pochodzących z Nikopola w obwodzie dniepropetrowskim, to obszar historycznego Zaporoża. Kiedy wybuchła wojna i zrobiło się bardzo niebezpiecznie, postanowiły uciekać...
Ich droga do Polski nie była łatwa. Tym bardziej, że razem z nimi uciekała piątka dzieci. Najmłodsze ma rok:
Nie mieli co jeść, jechali bardzo długo. Były w autobusie, bez jedzenia. Kierowca otworzył tylne drzwi, całą noc było bardzo zimno, tam były dzieci, 24 godziny bez wody, bez jedzenia. Kierowca zjechał z kolejki i oni tak czekali 24 godziny.
…a to była kolejna już doba ich podróży. Razem z dziećmi pieszo ruszyły w kierunku granicy. Udało im się przejść do Polski szybciej, bo miały na rękach roczne niemowlę:
Dwoje dzieci miało gorączkę i straż graniczna puściła ich z pierwszeństwem, żeby przeszli szybciej.
Radio 90: Jak uciekałyście, to co ze sobą zabrałyście?
Zabrali serce i duszę swoją i pobiegli przez granicę.
Anfisa, oprócz swojego dziecka, wychowuje samotnie jeszcze trójkę dzieci swojej zmarłej siostry. Katia uciekała z Ukrainy z dwójką dzieci, trzecie musiała zostawić. Czekała na syna już w Wodzisławiu Śląskim przez dwa tygodnie:
Syn został u mamy, był u babci na wakacjach, akurat się zaczęła wojna i pani uciekała. Nie zdążyła zabrać syna, bo strzelali już. Chciała, ale nie miała już możliwości… Dwa tygodnie czekała na syna, serce pęka. Jechała nauczycielka i Pani Anfisa, zadzwoniła do dziewczyn, żeby zabrały syna i udało się, teraz jest już z Panią.
W Wodzisławiu w gościnnych domach mieszkańców obie panie oraz ich dzieci powoli odzyskują spokój. Dzieci chodzą już do przedszkola i szkoły. Ich mamy marzą o powrocie do swojej ojczyzny:
Moja córka jest bardzo zadowolona, powiedziała, że zostaje w Polsce. Jak będzie dobrze w Ukrainie, to wrócimy do Ukrainy. Jak będzie spokój, to się wrócą, bo bardzo chcą, a jak nie, to trzeba żyć dalej.
Rozmawiała Monika Sokołowska.
Czytaj także: