Radlin: Hałda jak wulkan. Dym, smród i zagrożenie [FOTO]
Miliony ton ziemi przerobiono w ciągu dwudziestu lat rekultywacji terenów hałdy w Radlinie. Góra odpadów pokopalnianych ciągle jednak straszy, a od wielu miesięcy dla osób mieszkających wokół jest coraz większą uciążliwością.
Na wszechobecny pył skarżą się właściciele domów. Z powodu licznych negatywnych głosów, we wtorkowe popołudnie w Miejskim Ośrodku Kultury w Radlinie zorganizowano spotkanie. Byli przedstawiciele ochrony środowiska z Katowic, lokalny samorząd i przedstawiciele firmy, zajmującej się rekultywacją terenów. Ostrych głosów z sali nie brakowało. Obecni mieli pretensje, że nie wiedzą do końca, jakie zagrożenie niosą ze sobą te prace i wygaszanie hałdy.
W spotkaniu wzięło udział ponad setka osób. Byli przede wszystkim mieszkańcy Radlina, ale byli sąsiedzi z Rydułtów. Jak mówili obecni, dobrze, że takie spotkanie się odbyło, bo przynajmniej przekazano jakieś informacje o tym, co się dzieje na tym składowisku odpadów.
Monika Kupczak widzi hałdę z okna domu. To nie tylko pył, który jest nawiewany w naszą stronę. Nie wiem jakie gazy się unoszą, boje się o zdrowie moich dzieci – przyznaje.
W tej chwili dym czarny był widoczny. Zapach był zawsze. W lecie byłam za granicą, kiedy wróciliśmy, to latem było to bardzo odczuwalne. Wyjechałam, w pewien sposób oczyściłam organizm.
Radio 90: czyli nie tylko pyły, również gazy
Tak. Szczerze mówiąc, są jedynie jakieś deklaracje, czy zostaną one spełnione?
Radio 90: Te obawy są każdego dnia o zdrowie. Ja wykorzystałam już wszystkie sytuacje dotyczące zdrowia moich dzieci, oczyszczacz, nawilżacze. Myślę nawet o rekuperacji, ale jest to koszt z mojej strony. Zdrowie moich dzieci.. lekarze mówią – osłuchowo czysta, ale dalej kaszle.
Ta hałda jest jak wulkan, pod jej powierzchnią ciągle jest żar o temperaturze kilkuset stopni. Dlatego, jak wyjaśniano podczas spotkania, aby uniknąć pylenia, nie można zalewać jej wodą. Wzniesione z parą gazy opadną w postaci kwaśnego deszczu. Firma zajmująca się rekultywacją natrafia na różną strukturę odpadów, one powodują te uciążliwości dla mieszkańców – wyjaśnia Zbigniew Podleśny, zastępca burmistrza Radlina.
Stara hałda, której już w większości nie widać, bo jest zakryta wieńcem nowej hałdy, ma niejednolitą strukturę. Tak jak przez 100 lat ją usypywano, tworzył się spieki, różnego rodzaju materiał był tam składowany, o różnej zawartości węgla, ale i skały. Tak dzisiaj, wydobywając ta starą hałdę zapożarowaną natrafia firma na różną strukturę. Czasami jest to pył, czasami monolit. W zależności od temperatury tego materiału notujemy większe bądź mniejsze zanieczyszczenie. Natomiast dlaczego akurat w tym momencie. Trudno powiedzieć. Może akurat jest tak, że tego pyłu jest więcej. A może po prostu mamy bardziej wyedukowane i bardziej świadome społeczeństwo. Może mamy bardziej aktywnych mieszkańców. To też trzeba brać pod uwagę, że ludzie wiedzą, na co zwracać uwagę.
To, że teraz borykamy się z takim problemem, nie jest grzechem zaniechania – ocenia Maciej Thorz, dyrektor wydziału Ochrony Środowiska Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego. Jego zdaniem kilka dekad temu po prostu w inny sposób składowano odpady z kopalni. Teraz jest zupełnie inna technologia.
W tamtych czasach była taka technologia. Dzisiaj oczywiście postęp dał nam inne, nowe możliwości, z których skrzętnie korzystamy, po to, żeby te problemy rozwiązywać. Wówczas te technologie pozwoliły nam rozwinąć Śląsk, dzięki tym technologiom stosowanym przez naszych dziadków, być może niedoskonałym, ale mamy to, co mamy dzisiaj na Śląsku, czyli silną, stabilną gospodarkę, którą w tej chwili trzeba przestawić na tryb eko.
Spotkanie w Radlinie nie przyniosło dla mieszkańców rozwiązań i odpowiedzi na pytania, z którymi przyszli. Padły jednak deklaracje, że w mieście mają pojawić się dodatkowe czujniki pyłu i prawdopodobnie, mobilna stacja analizująca czystość powietrza i zawartość szkodliwych gazów.
