Radni-widmo – podpisują listy i „znikają”. Ile nieobecności mają na koncie rekordziści?
Czy mieli dobre usprawiedliwienie? Tego już się nie dowiemy. Ale idąc w niedzielę (16.11.), by wybrać swoich przedstawicieli do rad powiatów, miast i gmin, pamiętajmy, że wśród osób reprezentujących interesy mieszkańców regionu zdarzają się niechlubni rekordziści. Kto ile opuścił sesji i komisji?
Nieobecności można liczyć na dwa sposoby. Albo przyglądając się pustym miejscom na sali w trakcie sesji, albo dodając do tego także absencję radnych na komisjach. To zdecydowanie podbija wyniki i zastanawia, bo przecież na komisjach prowadzone są dyskusje merytoryczne odnoszące się do bieżących spraw mieszkańców danego miasta. To tu analizuje się treść proponowanych uchwał i ustala priorytety. Na sesji w zasadzie odbywa się już tylko głosowanie.
Na początku każdej kadencji nowi radni walczą o miejsce w komisjach, bo to dla nich dodatkowe pieniądze, a potem… 66 nieobecności na czterech komisjach, do których należała jedna z rybnickich radnych. Do tego 9 nieobecności na sesjach, co daje łącznie 75. Na 43 komisjach i 6 sesjach nieobecny był rekordzista z jastrzębskiej Rady Miasta.
Cieszyn też ma taki ranking: radny, który zajmuje w nim pierwsze miejsce nie pojawił się na 20 z 52 sesji. Swoimi wielkimi nieobecnymi nie chwalą się w Wodzisławiu, jak usłyszało Radio 90 w tamtejszym magistracie: „liderów” brak. Tu niektórzy wypracowali inny sposób: przyjść, podpisać listę obecności i wyjść. Nieobecni nie otrzymali diet za opuszczoną sesję czy komisję, „uciekinierzy” już tak.