Rybnik: „Jak w kostnicy”. Chory pacjent w zimnym namiocie
Dwie godziny w nieogrzewanym namiocie. Tak zdaniem naszego słuchacza wyglądał jego pierwszy kontakt z Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym nr 3 w Rybniku.
Pacjent jest już w szpitalnej izolatce, pobrano mu wymaz i czeka na wyniki badań, ale początek jego wizyty, jak mówi, był dramatyczny. Posłuchajcie jego telefonu do naszej redakcji:
Jestem w Orzepowicach, w szpitalu. Dali mnie dwie godziny temu do namiotu. Namiot jest nieogrzewany, kazali czekać na lekarza. Dwie godziny już tutaj marznę, miałem temperaturę przeszło 38 stopni, natomiast w tej chwili, spędzając dwie godziny w tym nieogrzewanym namiocie, gdzie nie ma nikogo, nic, żadnego ciepłego kubka, nikt się po prostu mną nie interesuje. Kazali mi czekać na lekarza. Moja temperatura jest taka, że za chwilę mnie mogą przewieźć do kostnicy i zaoszczędzą na energii elektrycznej. Prędzej tu odlecę, niż mnie wyleczą.
Namioty, które ustawione są przed rybnickim szpitalem, są przygotowane do wstępnej selekcji pacjentów, którzy przyjeżdżają do szpitala. Czy to możliwe by pacjent czekał na lekarza w nieogrzewanym namiocie? O to Arkadiusz Żabka pytał Michała Sieronia rzecznika WSS nr 3 w Rybniku:
Myślę, że tak długiego czasu oczekiwania, raczej jest to niemożliwe, żeby pacjent przebywał. Ten okres przebywania pacjenta w tym namiocie, zgodnie z informacjami SOR-u to jest godzina, może maksymalnie półtorej w wyjątkowych sytuacjach. Natomiast namioty są wyposażone w ogrzewanie, więc prawdopodobnie to ogrzewanie było włączone. Natomiast, praktycznie jak się pacjent pojawia, dopiero włączmy ogrzewanie. Może być tak, że na przestrzeni pierwszej pół godziny, ten namiot był jeszcze zimny, zanim się nagrzał.
Dodajmy, że strefa izolacyjna dla pacjentów mieści się w budynku administracji dyrekcji rybnickiego szpitala. Są to ogrzewane pomieszczenia.
