To była już druga kradzież defibrylatora w Żorach
Defibrylator to urządzenie specjalistyczne, każde jest odpowiednio oznakowane, nie można go sprzedać, nie można też rozmontować. Zniknęło pod koniec ubiegłego tygodnia z przedsionka banku na osiedlu Sikorskiego, defibrylator wisiał w miejscu ogólnodostępnym, tam gdzie jest bankomat i wpłatomat.
Jak mówią w urzędzie miasta, w wydziale zarządzania kryzysowego, ochrony ludności i spraw obronnych, na terenie miasta jest 12 defibrylatorów, między innymi w dwóch parafiach, w gimnazjum w dzielnicy Rój, jeden wisi w centrum handlowym, po dwa mają policjanci i strażacy.
Do podobnej kradzieży doszło w ubiegłym roku. Wtedy ktoś ukradł urządzenie z banku przy rynku. Wróciło z powrotem, bo złodziej zorientował się, że do niczego mu się nie przyda, porzucił je, w efekcie trafiło na policję.
Straty materialne? Nie są tak istotne jak te związane z ratowaniem życia, bo przecież defibrylator jest po to, aby zareagować przy nagłym zatrzymaniu krążenia. A to może przydarzyć się każdemu, gdziekolwiek i kiedykolwiek. Nawet złodziejowi!