Przejdź do menu głównego Przejdź do treści

REKLAMA

To niesamowita historia o współczesnych bohaterach! Załoga śmieciarki uratowała mieszkańca Czerwionki

Nie każdy superbohater nosi pelerynę. Teraz w Radiu 90 historia, która chwyta za serce, i to dosłownie. Kilka dni temu Czerwonce zasłabł 65-letni mężczyzna. Uratowali go pracownicy firm, która zajmuje się wywozem nieczystości z miasta.

Załoga śmieciarki uratowała mieszkańca Czerwionki
fot. Radio 90

Szacowany czas czytania: 03:04

Bohaterska postawa! Załoga śmieciarki uratowała mieszkańca Czerwionki

Gdyby nie oni mojego męża już by z nami nie było

mówi żona uratowanego, Iwona Liszka.

Tego dnia mąż miał urodziny wyjechaliśmy na zakupy. Na osiedlowej uliczce musieliśmy się zatrzymać, bo stała tam śmieciarka. Wtedy mąż stracił przytomność …

Iwona Liszka: Wyskoczyłam z tego samochodu i ta śmieciarka stała przodem i widzę, że siedzi w środku kierowca. Wołam głośno, macham rękami i zaraz przybiegł. Mówię do niego: niech mi pan pomoże, bo mężowi coś się stało, on chyba nie oddycha. Rzeczywiście sprawdził puls, wołał kolegów i szybko dzwonił na 112. Zaraz przybiegli panowie, wyjęli męża z auta na parking, reanimowali go, bardzo długo. Ciężko o tym mówić, ale mnie zamurowało…. Ja stałam, jak słup soli. Ja nie wiedziałam co się dzieje, a panowie tak się starali, zmieniali się.. Po chwili wrócił  mężowi oddech, kazali go położyć na boku, ale po chwili znowu ten oddech się stracił. Ale tak trzy razy się stało, zanim karetka przyjechała.

„Gdy zobaczyliśmy, co się dzieje, natychmiast ruszyliśmy z pomocą” – mówią Krzysztof Student, Marek Kopiszka i Paweł Szymański. Z bohaterską załogą śmieciarki rozmawiał reporter Radia 90, Robert Krzyżaniak.

Siedziałem w samochodzie, bo jestem kierowcą. Stał samochód przed śmieciarką. W pewnym momencie pani wyskoczyła z samochodu, zaczęła wołać, żeby jej pomóc, bo coś z mężem się dzieje. Podbiegłem do samochodu sprawdzić tego pana, nie oddychał. Zawołałem kolegów, wyciągnęliśmy go z samochodu, bo nie oddychał, serce nie było.

Robiliśmy masaż serca parę minut, potem złapał oddech, to położyliśmy go na bok. Potem znowu oddechu nie było, to znowu masaż robiliśmy. Do przyjazdu karetki…

Radio 90: Stresująca sytuacja…

To nie jest tak jak na fantomach ćwiczymy w firmie, na żywo to jest całkowicie inna sprawa (…) Było ciężko, ale człowiek o tym nie myślał. Chcieliśmy go tylko uratować. 20-40 minut to wszystko trwało. Wiedzieliśmy jak pomagać… w sobotę miałem szkolenie, a w poniedziałek mi się to przydało.

Krzysztof Student, Marek Kopiszka i Paweł Szymański / fot. Radio 90

Jestem ogromnie wdzięczna tym panom, dzięki ich pomocy mój mąż Bogdan żyje – mówi wzruszona pani Iwona:

Iwona Liszka: Jestem bardzo wdzięczna i to tak długo trwało. Jak ci panowie się napracowali, jakie to jest trudne, udzielanie pierwszej pomocy, te uciski. Zmieniali się… Jestem im tak wdzięczna, mąż też i synowie. Syn powiedział: musisz żyć, bo wnuki muszą cię pamiętać, bo na razie są mali. To się tak działo nagle, takie zaskoczenie. Ja tylko tym panom podziękowałam, (…) nawet o imiona nie zapytałam. Panom należą się specjalne podziękowania, bo to nie zdarza się na co dzień!

Zrobiliśmy to co do nas należało, nie czujemy się bohaterami

– mówią Krzysztof Student i Paweł Szymański.

Dodajmy, że uratowany mąż Pani Iwony, przeszedł już zabieg w rybnickim szpitalu i wraca do zdrowia.

Czytaj także:

REKLAMA