W Barbórkę (4.12.) wspominamy tragedię w kopalni Zofiówka
Było sobotnie (5.05.) majowe przedpołudnie. Niektórzy z nas wybierali się na weekend, część myślami była już przy wieczornym grillu, a jeszcze inni pochłonięci byli sobotnimi obowiązkami, gdy w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu Zdroju 900 metrów pod ziemią doszło do wstrząsu o sile blisko 4 stopni w skali Richtera.
Choć był on odczuwalny tysiące kilometrów od Jastrzębia, to nikt nie przypuszczał, że o to jesteśmy świadkami początku najtrudniejszej akcji w ratowniczej w historii polskiego górnictwa. W 11 dniowej akcji wzięło udział 2,5 tysiąca osób. Niestety pięciu górników zginęło, czterech zostało uratowanych. W momencie wstrząsu pod ziemią było 250 górników. W rejonie wstrząsu była 11-osobowa brygada, która drążyła chodnik. Czterem udało się uciec, siedmiu zostało pod ziemią. Na powierzchni tymczasem zaczęli gromadzić się ich koledzy i mieszkańcy Jastrzębia. Wówczas nikt nie spodziewał się takiego scenariusza:
Po wstrząsie chodnik zamienił się w jedno wielkie rumowisko, a jego wysokość z kilku ograniczyła się do jednego metra. Pracę utrudnia wysoka temperatura, brak tlenu i metan. Ratownicy nie mogą używać maszyn, bo iskra może spowodować wybuch pod ziemią. Po pięciu godzinach ratownicy dotarli do dwóch zasypanych górników, których uratował wentylator i potem przez ponad pół kilometra czołgali się w chodniku. Później prezes JSW nazwie to cudem i ponownymi dla nich narodzinami. Jeszcze tego samego dnia kopalnię Zofiówka odwiedza premier Mateusz Morawiecki:
Jest pięciu górników i dwanaście ekip ratunkowych, w każdej ekipie po siedmiu ratowników. Wymieniają się cały czas, pracują w taki sposób, żeby dotrzeć tymi chodnikami te 250, może 350 metrów, gdzie znajduje się tych pięciu górników. Cały czas mamy ogromną nadzieję na to, że akcja ratunkowa zostanie zakończona powodzeniem.
Dzień po wstrząsie, w niedzielę (6.05.) przychodzi pierwsza zła wiadomość. Ratownicy odnaleźli ciało 38-letniego górnika. Kilka godzin później na Zofiówkę przyjeżdża Prezydent Andrzej Duda:
Jest brak tlenu, tam jest po prostu wysokie stężenie metanu, pracuje się cały czas w aparatach. To znacząco pogarsza warunki przeżycia. Wszyscy liczą na to, że tych czterech górników żyje, ratownicy będą walczyli do samego końca, są absolutnie pełni determinacji. Natomiast warunki są, jakie są. Sytuacja jest tam naprawdę trudna, napięcie jest ogromne.
Niestety za kilka godzin ratownicy docierają do drugiego górnika. Te informacje przekazuje Daniel Ozon Prezes JSW:
Górnik w tej chwili jest na noszach, jest transportowany przez zastęp do bazy, która jest pod ziemią. Na chwilę obecną nie wykazuje oznak życia.
Pod ziemią cały czas pracuje na zmianę 17 zastępów ratowników górniczych, w każdym zastępie jest ich pięciu. Tymczasem na powierzchni, przed wejściem do kopalni Zofiówka gromadzi się coraz więcej mieszkańców Jastrzębia, przynoszą znicze i wierzą w odnalezienie żywych górników:
Na szczęśliwy finał czekali również koledzy zasypanych górników:
Na tym chodniku, który jest zawalony, ja tam chodzę, ja tam pracuję… (…) Nie wyobrażam sobie tego. Równie dobrze ja też tam mogłem być razem z nimi. (…) Znałem tych dwóch, którzy nie żyją. (…) Zawsze jest nadzieja. (…) Mamy zakodowane takie coś, że ratownicy po nas przyjdą, prędzej, czy później… (…)
Tymczasem pod ziemią trwa walka z czasem i budowa lutniociągu – rurociągu doprowadzającego powietrze:
Postępy są rzędu kilku metrów na godzinę, zawężamy miejsca potencjalnie znajdowania się tych górników. Pracujemy w bardzo trudnych, ekstremalnych warunkach. W pewnych obszarach gabaryt tego przejścia jest między 0,6, a 0,8 metra. Nastąpiły zawały, światło też jest nie większe niż 0,6 metra. To oczywiście wymaga, że ratownicy posuwają się z aparatami przed sobą lub za sobą, nie są w stanie nawet na sobie tego trzymać.
W sztabie wszyscy żyją nadzieją, że górnicy ukryli się w dolnej części chodnika. Do akcji zaangażowani zostają nurkowie, przyjeżdża wojsko, marynarka wojenna, która chce wykorzystać pływający sprzęt podwodny do odkrywania zatopionych pod wodą wraków. Jednak ze względu na zasilanie, sztab rezygnuje z ich pomocy. Wykorzystywana jest za to pompa, która ma umożliwić wypompowanie wody zanieczyszczonej urobkiem. W końcu pod ziemią pojawiają się psy poszukujące ludzi:
Pies w dwóch miejscach wskazał swoim zachowaniem, że tam potencjalnie mogą być ludzie.
Niestety. Ratownicy po wypompowaniu wody odkrywają ciała górników. Ostatniego wyciągają po 11 dniach. To była najtrudniejsza akcja w historii polskiego górnictwa – mówił wzruszony prezes JSW Daniel Ozon:
To ogromna tragedia dla nas wszystkich. Tragedia, która pochłonęła życie pięciu górników. Przyczyną tej tragedii był niespotykany do tej pory w Jastrzębskiej Spółce Węglowej wstrząs, który został odnotowany w stacjach sejsmologicznych położonych ponad 1000 kilometrów od miejsca, w którym jesteśmy. Odeszli od nas nasi koledzy, bracia górnicy, mężowie, ojcowie, synowie.
Dwóch górników udało się uratować. To był cud – mówił prezes Ozon:
Chciałbym wyrazić podziw dla heroizmu tych dwóch uratowanych górników. Ja dzisiaj nie boję użyć się słowa cud. To był cud. Ich determinacja, zimna krew jaką zachowali, intuicja górnicza, wiedza, ale przede wszystkim ogromne, ogromne szczęście spowodowały, że są z nami. 5 maja to dla nich będą zawsze ich nowe urodziny. To, co przeżyli na dole, czołgając się przez ponad 500 metrów sprawiło, że każdy z nich ma swojego nowego brata.
Rodziny ofiar, cztery wdowy i narzeczona otoczone zostały opieką ze strony JSW:
Wykonaliśmy wypłaty odszkodowań i rekompensat. Zarówno spółka przeznaczyła istotne kwoty dla każdej z rodzin, dla każdej z wdów, zarówno firma ubezpieczeniowa dokonała błyskawicznie tej wypłaty. Otoczyliśmy rodziny opieką psychologiczną, zarówno wdowy, dzieci, wszystkie osoby dotknięte tą tragedią w miesiącach letnich skorzystały też z wyjazdów pod opieką psychologów. Z tej opieki psychologów rodziny cały czas mają prawo korzystać. Mamy zaplanowany kolejny wyjazd. Bezpośrednio po tej tragedii zaproponowaliśmy wdowom i narzeczonej pracę na kopalni, one przyjęły te oferty.
Część górników rannych w wypadku wróciła do pracy:
Ozon: Po rekonwalescencji jaka się odbyła mieliśmy z tymi osobami kilka spotkań. Po tym wypadku doszły do siebie, mają się dobrze. Część z nich wróciła już do pracy.
Radio 90: To musiało też Pana wiele kosztować…
Ozon: Zgadza się, to było dla mnie najtrudniejsze życiowe doświadczenie.
W Jastrzębiu po tej tragedii ogłoszono 7 dniowa żałobę, a w województwie śląskim odwołano większość imprez.
Jakie wyciągnięto wnioski po tej tragedii? Trzeba zweryfikować dotychczas stosowane metody prognozowania tąpań – to główny wniosek płynący z prac komisji badającej przyczyny katastrofy w Kopalni Zofiówka. Mówi Zbigniew Rawicki z Wyższego Urzędu Górniczego:
Najistotniejszy jest wniosek dotyczący konieczności oceny weryfikacyjnej dotychczas stosowanych metod prognozy zagrożenia tąpaniami. Głównie ze względu na to, że to zdarzenie co do wydatku energetycznego, co do skali zniszczeń po prostu nas zaskoczyło. Pomimo zastosowanych praktycznie wszystkich znanych dotychczas nauce i praktyce metod prognozy. Zagrożenie tąpaniami charakteryzuje się nieprzewidywalnością, to można porównać z trzęsieniem ziemi, dużo wiemy, ale potrafi nas zaskoczyć.
Dziś węgla szuka się coraz głębiej, dlatego też wydobycie jest coraz bardziej niebezpiecznie. Konieczne jest zainwestowanie w najnowocześniejsze rozwiązania, mające poprawić bezpieczeństwo górników. W JSW podjęto już decyzję o powstaniu centralnego magazynu ratowniczego, rozbudowana zostanie infrastruktura łącznościowa, w tym światłowodowa, zmodernizowano komory ratownicze, prowadzone są również testy nowoczesnego sprzętu termowizyjnego. Ma pojawić się również nowa identyfikacja i monitoring pracowników pod ziemią, bo podczas akcji ratowniczej był z tym problem. W sumie zamierzamy zainwestować kilkadziesiąt milionów złotych – mówi Daniel Ozon prezes JSW:
Wydatki na bezpieczeństwo zawsze będą priorytetem dla JSW. Wynik finansowy, tony, metry zrobione to oczywiście istotne rzeczy dla każdej spółki, dla górnictwa, ale na pewno na szczycie tej piramidy priorytetów jest bezpieczeństwo górników i tak będzie.
W akcji ratowniczej zarówno pod ziemią, jak i na powierzchni wzięło udział ponad 2,5 tysiąca osób.