Przejdź do menu głównego Przejdź do treści

REKLAMA

Wstrząs w kopalni Rydułtowy – mija rok od akcji w której udało się ocalić życie górnika uwięzionego pod ziemią

Urodziłem się na nowo, to był cud że żyję - mówił w Radio 90 ocalony górnik z kopalni Rydułtowy Dominik Majlinger. Przypomnijmy rok temu, 11 lipca tego roku 1150 metrów pod ziemią doszło do potężnego wstrząsu.

Ocalony górnik z kopalni Rydułtowy

Szacowany czas czytania: 02:06

Wstrząs w kopalni Rydułtowy miał miejsce dokładnie 11 lipca 2024 roku

78 górników udało się wycofać. Dwóch zostało uwięzionych. Po kilku godzinach akcji ratunkowej udało się dotrzeć do 41-letniego górnika. Jego życia nie udało się niestety uratować.

Pod ziemią na pomoc czekał jeszcze jeden górnik, 32-letni sztygar Dominik Majlinger. Spędził on ponad dwie doby w ekstremalnych warunkach.

Wstrząs w kopalni Rydułtowy
fot. Radio 90

Dominik Majlinger: Po jakimś tam czasie, w którym odzyskałem przytomność, to moja lampa jeszcze świeciła. Te obrażenia fizyczne były dosyć mocne, rozległe. Przyszło oczekiwać. (…) Co pomogło przetrwać? Myśl, żeby wrócić do rodziny. Człowiek myślał o tym, że idą po mnie ratownicy, to też dawało siłę, żeby wytrzymać.

Radio 90: Pan pamięta ten pierwszy moment, gdzie usłyszał ruch ratowników?

Dominik Majlinger: Najpierw widziałem światła z tej strony z której po mnie przyszli. Zacząłem ich nawoływać, żeby wiedzieli, że tam jestem, że żyję.

W akcji brały udział 84 zastępy ratownicze. Ratownicy do Dominika Majlingera dotarli po 50 godzinach, pamiętam ich ogromną radość wspominał na antenie Radia 90 nasz rozmówca. Swoje ocalenie traktuje w kategorii cudu, a nawet kilku:

Dominik Majlinger: To, że udało się sam ten wstrząs przeżyć, że te obrażenia były takie dosyć rozległe, poważne, a udało się przeżyć, to że ta skomplikowana akcja potoczyła się w taki sposób. Ogromna radość, ratownicy byli szczęśliwi, że to jest sens ich pracy.

Radio 90: Na górze czekała żona

Dominik Majlinger: Pierwszy raz jak ją zobaczyłem, to pamiętam, ogromne wzruszenie. W momencie transportu, kiedy ratownicy mnie transportowali, mówiłem żeby zadzwonili żonie, żeby dali znać, a zawsze miałem problem żeby zapamiętać numer telefonu żony, wtedy wyrecytowałem go bez zająknięcia…

Po wywiezieniu na powierzchnię Dominik Majlinger został przetransportowany Śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sosnowcu. Spędził tam ponad miesiąc.

Całą Rozmowę Arkadiusza Żabki z Dominikiem Majlingerem przypominamy poniżej:

Czytaj także:

REKLAMA