Radio 90 logo

MUZYKA WYBRANA DLA CIEBIE • Cieszyn 95.2 fm • Rybnik 90 fm Słuchaj Online Facebook YouTube Instagram

Wytańczyć żałobę. Jak emocje wpływają na nasze ciało? Jak można w ciężkim czasie pomóc sobie ruchem

Facebook Twitter

Początek listopada zawsze w naszej kulturze kojarzy się z pamięcią o tych, którzy odeszli. Tych, których nie ma bądź od kilku dni, roku, a może nie ma ich obok nas od dawna. Żyją w naszej pamięci. Często mówi się o tym, że żałobę trzeba przeżyć. U każdego z nas ma to różną długość, ale też i formę. O tym, że w takich chwilach nie powinniśmy myśleć tylko o tych, którzy odeszli, ale i o nas samych. Czy trudne chwile można przepracować tańcem? Może pomocna będzie w tym muzyka? A może ktoś, kto potrzyma za rękę?

Katarzyna Koczwara, psychodietetyk, zajmuje się wpływem emocji na ciało fot. arch. prywatne

O tym, jak przez ruch można przebrnąć przez trudny czas – z Katarzyna Koczwarą, trenerką języka ruchu, pracy z ciałem i emocjami przez ruch rozwiał Jan Bacza.

Kiedy odchodzi bliska nam osoba, cierpimy. Cierpi nasza psychika, ale to cierpienie psychiczne często przekłada się na ból całego ciała. Cierpienie fizyczne. Czy można coś z tym zrobić? Jak można to przeżyć, odreagować? Jak można to przepracować?

Przede wszystkim to, co jest najważniejsze, to dotyczy sytuacji bardzo trudnych, traumatycznych, w takich kategoriach możemy postrzegać odejście bliskiej osoby, ale tak naprawdę w każdej sytuacji, chodzi o to, żebyśmy przeżyli wszystkie emocje, odczucia. Żebyśmy przed żadnym nie uciekali. Kiedy wspominamy zmarłych, odwiedzamy groby, jesteśmy blisko też pamięcią o tych osobach. Ale na co dzień śmierć jako taka jest bardzo odległa. Aktualnie trendy mass mediów mówią o kulcie ciała, odmładzaniu się, przedłużaniu życia…

Byciu pięknym, zdrowym szczęśliwym…

Tak, sprowadza się to też do tego, jak mamy wyglądać, co ma nas uszczęśliwiać z rzeczy, które możemy sobie kupić, zafundować. Zabiegi różnego rodzaju, kosmetyki czy ubrania. Natomiast nikt nas tak naprawdę nie uczy, że elementem życia jest śmierć. To jest jedna z najpewniejszych rzeczy, która nas w życiu spotka. W spotkaniu z nią najważniejsze jest to, żeby przeżyć i zobaczyć wszystko co się dzieje. Od bólu, ale pojawia się bardzo często niemoc, pojawia się złości. To jest też naturalne, że czujemy się opuszczeni. Czujemy
niesprawiedliwość, bo to zawsze jest za szybko, to zawsze jest nie w tym momencie.

Tak prawdę mówiąc, nigdy nie jesteśmy przygotowani na ten moment.

Jak długo byśmy się do tego nie przygotowywali i jak bardzo nie towarzyszyli też naszym bliskim w czasami długim procesie odchodzenia czy chorowania, to nigdy tak do końca nie będziemy przygotowani, bo też za każdym razem to jest inna strata. To inne odczucie, my jesteśmy w innym momencie w życiu. Najważniejsze jest to, żeby sobie pozwolić na wszystkie te stany, nie uciekać od tego. Naturalne jest to, że w tym pierwszym okresie żałoby jesteśmy wycofani. Pojawia się tak, jak pan wspomniał ból ciała. Ale pojawia się też bardzo często konkretna niemoc, taki bezruch. To jest naturalne i to jest bardzo ważne, żeby sobie ten czas dać. Żebyśmy się zatrzymali, dosłownie nawet nasze ciało nas zatrzymuje, w tej niemocy, żebyśmy pozwolili spotkać się z wszystkimi emocjami i odczuciami.

To jest takie fizyczne wyhamowanie wręcz.

Tak. Nasze ciało jest bardzo mądre. Ja zawsze powtarzam, że umysł nas może oszukać. My się możemy nauczyć też przez umysł oszukiwać siebie i to się dzieje przez różne procesy czasami racjonalizowania. Natomiast ciało nas nigdy nie oszuka, o ile się nauczymy słuchać tego, co nam ciało mówi. Jest takie piękne zdania, które bardzo często powtarzam, że jeżeli się nauczymy słyszeć szept ciała, nie będziemy musieli słyszeć jego krzyku. Bo krzyk w normalnym życiu to już są początki zwyrodnień, chorób, nie tylko takich czysto fizycznych, ale również różnych stanów psychicznych, przemęczenia, wyczerpania. A ciało nam to wszystko pokaże. I ciało w taki naturalny sposób może nas przeprowadzić przez żałobę. Ten czas zatrzymywania jest bardzo ważny właśnie dlatego, żebyśmy wzięli oddech i zobaczyli, w jakim miejscu jesteśmy. Przeżyli też frustrację, że nam się świat zmienił, często zawalił. A dookoła świat się toczy, jakby się nic nie wydarzyło. Z tego też można w pewnym momencie zacząć czerpać siłę. Bardzo ważne jest to, żeby w pewnym momencie świadomie zacząć zadawać sobie pytanie z pozycji ciała: czego potrzebuję i na to odpowiadać. To może być tak, że przez jakiś czas będziemy potrzebować tylko siedzieć pod kocem i porządkować różne rzeczy. Te formy przeżywania są bardzo różne.

Każdy z nas inaczej to przechodzi…

Nie ma jednego sposobu i każdy jest dobry, o ile sobie po prostu pozwalamy na to, żeby przeżywać. Żeby nie odcinać się, żeby nie wpadać w wir obowiązków, nie wpadać nagle na podwójnej energii w ogarnianie rzeczywistości – bardzo często też porządkując te wszystkie formalne rzeczy, które na nas spadają. Tylko żeby dać sobie taką przestrzeń, aby pobyć ze sobą, po prostu się zwyczajnie wypłakać, być może wykrzyczeć.

Sami ze sobą, czy raczej z kimś?

To jest bardzo indywidualne. Bo może być tak, że na początku potrzebujemy pobyć sami ze sobą, bo nie mamy na przykład też takiej odwagi. Bo nie jesteśmy tego uczeni. Jak dobrze się popatrzy, to od małego dzieci słyszą, że mają nie płakać, że złość piękności szkodzi, to są takie zaklęcia, które potem niestety mamy wdrukowane w przekonaniach w dorosłym życiu. I może się okazać, że jesteśmy zablokowani na to, żeby nawet najbliższym osobom pokazać, że jest nam źle. Jeżeli mamy taką blokadę, to nie chodzi o to, żeby na siłę ją przekraczać, tylko pozwolić sobie to uwolnić. Może na początku będzie potrzebne, żeby to zrobić w samotności. Ale jeżeli mamy takie osoby, które nam stworzą taką bezpieczną przestrzeń do tego, żeby dotknąć tych najtrudniejszych emocji, żeby je wypuścić, to oczywiście zawsze towarzyszenie jest bardzo ważne. Ale to też musi być takie towarzyszenie, kiedy nikt nas nie ocenia, nikt nam nie mówi, kiedy mamy skończyć, nikt nam nie podaje frazesów, że będzie dobrze, jak my na razie widzimy świat na czarno, albo czujemy totalną pustkę i potrzeba czasu, żeby zaczęło się to zmieniać. Tylko ktoś, kto nam po prostu będzie w tym towarzyszyć. Przytuli, potrzyma za rękę, wysłucha. Powie, że jest, ale nie będzie za tym szła cała lawina dobrych rad.

Propaguje pani pracę z ciałem i emocjami przez ruch. Do tego dochodzi taniec. W jaki sposób może to nam pomóc?

Czasami na początku to jest tak, że do tego trzeba się zmusić. Jest to troszeczkę takim wyjściem z tego rozsądku, czyli nie mam siły, nic mi się nie chce, wszystko jest bez sensu, ale wiem, że dla mojego ciała jest ważne to, żeby wyjść na spacer. Dla mojego organizmu jest ważne to, żeby jednak zjeść regularnie przynajmniej trzy posiłki dziennie. Może być tak, że jesteśmy odłączeni i nie mamy kontaktu ani z ośrodkiem głodu, ani z pragnieniem, ale rozsądek nam mówi, że potrzebujemy to robić, żeby przeżyć.

Czyli ta aktywność fizyczna wpływa na naszą psychikę. Na to przerabianie złych emocji.

Zdecydowanie tak. To jest na każdym etapie i to nie tylko w obliczu śmierci kogoś bliskiego, ale to dotyczy nawet sytuacji takich czysto życiowych, codziennych, jesteśmy zdenerwowani, coś nam się nie udaje. Aktywność fizyczna nie musi być w rozumieniu: teraz idę na siłownię i wyciskam tam siódme poty i zajeżdżam swoje ciało. Aktywnością fizyczną może być 40-minutowy spacer zrobiony trochę spokojniej na przemian z dodawaniem trochę szybszego tempa. Bardzo ważne, żeby ta aktywność była czymś, co lubimy. Spacer, joga, pilates, to może być wycieczka w górę. Wyjście do natury, do przestrzeni. Ale też na przykład to, co kompletnie w naszej kulturze nie kojarzy się z żałobą czy stratą – to jest zatańczenie.

No właśnie, to swego rodzaju dysonans. Taniec to zabawa.

To są stereotypy, bo tak naprawdę zatańczyć możemy z wszystkim. Oczywiście, nam się kojarzy taniec przede wszystkim z zabawą, z imprezą. Natomiast taniec może wyzwolić każdą emocję. Zresztą w zależności od tego, jaką muzykę włączymy. To może być muzyka, która nas tak pociągnie, że wyzwoli w nas płacz, bo potrzebujemy pewnego bodźca, ale może być też taniec, który nam pozwoli wytrzasnąć to, co nam już nie służy, to co nas denerwuje, złości. Możemy to zrobić w sposób bezpieczny i dobry dla naszego ciała. No i taniec może nas też ukoić, ukołysać i to na początku może być dokładnie tylko tyle, że włączymy sobie spokojną muzykę i się po prostu kołyszemy. To może być na 3-5 minut. Następnym razem może się okazać, że to już nie będzie jeden twór tylko trzy i że z tego kołysania wchodzimy w jakiś inny ruch. Bardzo ważne, żeby dać temu świadomość i zobaczyć, że zaczynam ze smutkiem albo bezradnością, a to się powoli zmienia.

Taniec, muzyka niosą ze sobą emocje. Czy chodzi o „wytańczenie” tych złych, emocji, o ich wyparcie?

Nie o wyparcie, ale o ich przeżycie przez ruch. Przepuszczenie przez ciało. Wyjście z głowy, bo ważne jest to, żebyśmy się nie zastanawiali, co robimy. Puścili głowę i pozwolili, żeby ciało prowadziło. Na początku większość z nas potrzebuje do tego muzyki, ale tak naprawdę są zajęcia, które potem można poprowadzić bez niej. To większe wyzwanie, żeby sprawdzić, jakiego ruchu potrzebuje moje ciało. Ale mając swoje ulubione utwory i to takie, przy których śpiewamy na głos, skaczemy, cieszymy się i te utwory, przy których mamy takie spowolnienie, pojawia się jakaś melancholia. W zależności od tego, na co dzisiaj mamy ochotę, do czego jest nam bliżej, warto od tego zaczynać. Natomiast potem możemy po prostu obserwować, jak to się zmienia. I to jest też taki sygnał dla nas, że nawet jeżeli dzisiaj widzę, że jest beznadziejnie, jest pusto, nie radzę sobie, widzę i czuję, że jest mi źle, to dostaję informację, że to jest na teraz, to jest stan na ten moment. To się za chwilę może zmienić. Na pewno się zmieni, bo życie to jest jeden wielki przepływ i ruch nam to bardzo pokazuje. Może być tak, że będziemy leżeć na podłodze i ruszać tylko dłonią, ale w którymś momencie ciało nas poprowadzi i zaczniemy wykonywać jakieś kolejne ruchy. Za tymi pójdą kolejne i już nie będziemy leżeć. Może się okaże, że będziemy wstawać, wstawać i wracać na podłogę po to, żeby się zregenerować. Ruch pomaga nam przetransformować, ale i co jest ważne, przeżyć te emocje, nie wypierać ich, nie chować ich głęboko do środka. Bo one prędzej czy później wyjdą, tylko z jeszcze większą siłą.

Tak jak pani powiedziała, nie tylko emocje związane ze śmiercią, ale to też ciężkie rozmowy w pracy, trudne decyzje czy po prostu stres, który codziennie nam towarzyszy.

Jestem dużą promotorką tego, żeby sobie codziennie zadawać pytanie i to kilka razy dziennie, po pierwsze „jak się dzisiaj mam”. Jakie emocje na dzień dobry zauważam, ale też zadawać sobie pytanie – „czego potrzebuję”. Nikt mi nie powie, nawet jeżeli mówimy o osobach pracujących na dwa etaty, mających w domu piątkę dzieci, że nie jesteśmy w stanie, mając jeszcze partnerów, przyjaciół, rodziców, różnych ludzi koło siebie, żeby znaleźć 5 minut, żeby w spokoju wypić sami ze sobą kawę. Żeby się zatrzymać, stanąć na balkonie popatrzeć na drzewa, wziąć kilka świadomych oddechów i wtedy te odpowiedzi dostaniemy, ale też zobaczymy, że mam bardzo dużo takich małych rzeczy, które nas mogą zatrzymać, uspokoić, wyciszyć albo dodać energii. Bo jeśli zrobimy coś tak totalnie dla siebie, porzucimy wyrzuty sumienia, że oglądam serial i potrzebuję obejrzeć 1 odcinek i mieć taki czas tylko dla siebie, ale przecież w tym czasie można pograć z dzieckiem. Jeżeli odpuścimy te wyrzuty sumienia, bo dziecko w tym czasie jest zaopiekowane na przykład przez tatę, a ja bardzo potrzebowałam tego czasu dla siebie, to wrócę do tego dziecka spokojna, radosna i z zupełnie inną energią. Wszyscy jesteśmy wtedy zadowoleni. Natomiast w momencie, kiedy dajemy z siebie więcej niż dostajemy, tylko dajemy i nie dbamy o to, żeby nasze zasoby uzupełniać, to w końcu nas braknie. Ale brak ujawni się najpierw właśnie poprzez różne frustracje, emocje, złości, które będziemy projektować na naszych bliskich.

A potem się mogą pojawić choroby.

Następny etap nieprzeżywanych emocji, niezauważonych emocji, tłumionych to są różnego rodzaju choroby. Na 2000 chorób 1500 ma podłoże psychosomatyczne. Czyli wszystko zaczyna się od tego, jak my się mamy sami ze sobą. Jak my się czujemy i czy umiemy to w ogóle zauważyć i czy w ogóle sprawdzamy, jak się czujemy. To pytanie „jak się mam i czego potrzebuję” to absolutnie fundament tego, jak powinniśmy układać każdy nasz dzień. To działa również w drugą stronę, jeżeli jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy fajny moment w życiu a obok mamy osobę, która teraz jest na jakimś życiowym zakręcie. Chodzi o to, żeby teraz nie tłumić też swojej radości, dlatego że inni mają się gorzej. Tylko umieć ją przekuć na taką energię, żeby to mnie budowało, a osobę na zakręcie wzmocniło. Bo być może zauważy, że za tym zakrętem pojawią się takie możliwości, że życie się zmieni. Obok śmierci drugą najbardziej pewną rzeczą jest zmiana. Jeżeli dzisiaj jest trudno, za chwilę to się zmieni. I w drugą stronę, nasycam się tym fajnym czasem radości, bo wiem, że życie ma to do siebie, że za chwilę przyniesie mi też trudne doświadczenia. I trzeba mieć na to siły.

Dziękuję za rozmowę:

Najnowsze

R E K L A M A

Polecamy dzisiaj