Zabrali mu owce, bo rzekomo o nie nie dbał…
Zabrali mu owce, bo rzekomo o nie nie dbał. Mieszkaniec Wodzisławia Krzysztof Filas hodował dwie owce na działce przy ulicy Poprzecznej. Jego zdaniem niczego im nie brakowało, jednak pewnego dnia owce zostały stamtąd zabrane.
Zabrali mu owce, bo rzekomo o nie nie dbał…
Na działce pojawili się przedstawiciele organizacji Pogotowie dla Zwierząt i wywieźli zwierzęta.
To był rozbój w biały dzień
– mówi Krzysztof Filas.
Krzysztof Filas: Ja się czuję, że mi ukradziono te owce. Byłem tam przed zabraniem i widziałem samochód. Pytałem się, co robią na mojej posesji, nikt się nie odzywał, nie było rozmowy z nimi. Zrobiłem zdjęcie numeru rejestracyjnego. Później się okazało, że to było właśnie to pogotowie dla zwierząt. Prawdopodobnie, bo ja tego nie wiem. Zabrali te zwierzęta. Później wezwali do sklepu zoologicznego, gdzie proszono mnie, żeby podpisał protokół oddania owiec. Ja się nie zgodziłem, bo tam była nieprawda napisana, że owce były niezabezpieczone, nienakarmione i zaniedbane. Później dostałem wyrok sądu, że mam zapłacić karę za to, że się znęcałem nad tymi zwierzętami. Według mnie były bardzo dobrze utrzymane, na pewno ważyły ponad 80 kilo. Proszę mi pokazać zaniedbaną owcę, która tyle waży.
Sprawę skierowano do sądu ale oskarżony był w niej właściciel owiec a nie osoby, które bezprawnie zabrały mu zwierzęta. Dlaczego? Jak dowiedzieliśmy się w wodzisławskiej prokuraturze, dysponowała ona opinią biegłych, którzy twierdzili, że faktycznie owce były zaniedbane. Krzysztof Filas został skazany na podstawie tak zwanego wyroku nakazowego, którego nie poprzedza rozprawa i zapada on na posiedzeniu sądu bez udziału stron. Ponieważ – co podkreśla – nie zgadza się z zarzutami, odwołał się od wyroku.
Wczoraj (26.04.) przed wodzisławskim sądem odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie. Mówi obrońca oskarżonego, mecenas Rafał Rduch:
Rafał Rduch: Złożyliśmy mnóstwo dowodów do materiałów postępowania, które po pierwsze wskazują, w jakim stanie były te owce, bo były w bardzo dobrym stanie, zdjęcia i tak dalej, kiedy jeszcze w zeszłym roku dzieci się z nimi bawią, każda owca waży po 80, 100 kilo nawet, więc nie można tutaj zarzucać, że cokolwiek owcom dolegało, czy było z nimi nie tak. Jeżeli chodzi o samo działalność stowarzyszenia, to jest to bardzo dziwne, ponieważ w chwili, kiedy dokonywano – w mojej ocenie – zaboru tych owiec, to to stowarzyszenie w ogóle nie istniało. Było wyrejestrowane ze względu na problemy prawne byłego prezesa już tego stowarzyszenia. Obecnie to stowarzyszenie według mojej wiedzy nadal nie istnieje.
Wciąż też nie wiadomo, gdzie są zabrane owce i bardzo trudno to ustalić
– dodaje mecenas Rduch.
Rafał Rduch: Urząd miasta stara się doprosić stowarzyszenie o jakiekolwiek informacje i dane rejestrowe, czy też informacje odnośnie przebywania owiec. Do dnia dzisiejszego nie uzyskał odpowiedzi. Nie wiem gdzie one w ogóle są. Nikt tego nie wie. Nie wiadomo, czy w ogóle żyją. Urząd Miasta prosi i pisze, a stowarzyszenie nie odpowiada. Będziemy walczyć o uniewinnienie pana Krzysztofa, bo moim zdaniem, w mojej ocenie nie doszło do przestępstwa z art. 35 ustawy o ochronie praw zwierząt.
Dodajmy, że stowarzyszenie ma złą sławę. W regionie głośne były sprawy z Jastrzębia i Marklowic, gdzie Pogotowie dla Zwierząt bezprawnie odbierało właścicielom psy. Mimo prób nie udało na się skontaktować z przedstawicielami stowarzyszenia. A kolejny termin rozprawy Krzysztofa Filasa, właściciela zabranych z działki przy Poprzecznej owiec wyznaczono na 7 czerwca.
Wokół Ciebie dzieją się rzeczy ważne lub zabawne?
Nakręciłeś ciekawy film, zrobiłeś dobre zdjęcie?
Interesuje nas wszystko, co interesuje Ciebie i co dla Ciebie jest ważne.
Napisz do nas TUTAJ!