Zagadkowa śmierć mężczyzny z Suszca – relacja rodziny
Zagadkowa śmierć mężczyzny z Suszca. Wciąż jest wiele pytań w związku z zaginięciem, a potem poszukiwaniami 59-latka zatrudnionego w firmie wykonującej prace na terenie likwidowanej kopalni Krupiński. Wczoraj po południu (19.10.) znaleziono jego ciało, w zbiorniku z kamieniem. 59-latek spadł z dużej wysokości. Zbiornik, w którym go znaleziono, był głęboki na ponad 15 metrów.
Rozmawialiśmy z rodziną mężczyzny, która zadzwoniła do naszej redakcji z prośbą o pomoc w poszukiwaniach. Były zarzuty o opieszałość policji w Pszczynie, o to, że po dwóch dniach akcji przerwano ją, choć dalej nie było wiadomo, co stało się z mężczyzną.
Przypomnijmy, że istniało duże prawdopodobieństwo, że 59-latek wciąż jest na terenie zakładu, nie odbił karty przy wyjściu z kopalni. Tego dnia w mieszkaniu pozostawił swój telefon, dowód osobisty i pieniądze. To dzięki wskazówkom bliskich udało w końcu znaleźć ciało.
Szwagier zaginionego, który przez 30 lat pracował na Krupińskim, w środę zadzwonił do pszczyńskiej komendy i poprosił, by policjanci wrócili i przeszukali raz jeszcze takie miejsca, jak np. zbiorniki, zakładał bowiem, że 59-latek być może targnął się na swoje życie.
Wcześniej szukano na terenie całej kopalni bez rezultatu, sugerowano też, że mężczyzna mógł jednak wyjść z pracy w poniedziałek, przełożeni kazali szukać rodzinie w okolicznych barach. Bliscy są rozżaleni na procedury, które według nich zostały zaniedbane przez szefów firmy, w której pracował mężczyzna. Od 14.00 w poniedziałek do późnego wieczora nikt nie sprawdził, ile osób wyszło z pracy. A przecież ilość wejść nie zgadzała się z ilością wyjść. O zaginięciu 59-latka zawiadomiła dopiero żona.
Ruszyło śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Pszczynie, do tej spraw jeszcze wrócimy.