Radio 90 logo

MUZYKA WYBRANA DLA CIEBIE • Cieszyn 95.2 fm • Rybnik 90 fm Słuchaj Online Facebook YouTube Instagram

Ludzie z Pasją: „W życiu trzeba robić to, co się chce”. Nauczyciel Franciszek Nieć przyciąga uczniów jak magnes

Facebook Twitter

Artysta, nauczyciel, naukowiec, podróżnik zgłębiający historię Europy. Znana wszystkim osobowość pedagogiczna, która jak magnes przyciąga do siebie uczniów z całego regionu. Poprzez sztukę wykształcił tysiące ludzi: policjantów, strażaków, górników, lekarzy czy sprzedawców. Dziś w naszym cyklu "Ludzie z Pasją" gości Franciszek Nieć z Rydułtów.

Ludzie z Pasją: Franciszek Nieć przyciąga uczniów jak magnes

Radio 90: Witamy w naszym cyklu „Ludzie z Pasją”. Proszę się nam na początek przedstawić z imienia, nazwiska oraz funkcji.

Franciszek Nieć: Dobra, więc tego trochę będzie. Doktor habilitowany Franciszek Nieć, profesor nadzwyczajny Akademii Nauk Stosowanych w Raciborzu i jednocześnie dyrektor Państwowego Ogniska Plastycznego imienia Ludwika Konarzewskiego Seniora w Rydułtowach.

Radio 90: Przede wszystkim nie byłoby tych tytułów, gdyby nie pasja do kultury i sztuki.

Franciszek Nieć: Tak, te tytuły są pedagogiczno-artystyczne, doktorat był bardziej pedagogiczny. Oczywiście trzeba było stworzyć pewien cykl prac plastycznych i je obronić. Tak samo habilitacja. Ja wiem, że większość ludzi może się nie orientować, ale na sztukach plastycznych polega to na tym, że trzeba wymyślić coś nowego, co w świecie sztuki nie zaistniało, a jak dobrze wiecie, sztuka istnieje od prehistorii. Trzeba swoje prace obronić i udowodnić, że jest się w tej dziedzinie oryginalnym.

Radio 90: Co oryginalnego wymyślił artysta Franciszek Nieć?

Franciszek Nieć: Może technika nie jest oryginalna, ona jest bardzo stara. To jest taka technika druku wypukłego, kiedyś robiono drzeworyt, teraz linoleum. Ja zrobiłem cykl prac inspirowanych polami walki i moimi podróżami i mapami geometrycznymi. To są grafiki. Grafika mato do siebie, że powinna być powtarzalna. Ja robię grafiki jednorazowe, które mają w sobie wiele koloru. Forma i kolor są oryginalne i technika też jest oryginalna, gdyż ja odbijam obrazy z wielu matryc na jednej odbitce, która daje jednorazowy efekt. Odbitka jest jednorazowa, nie ma dwóch identycznych odbitek.

Ludzie z Pasją: Nauczyciel Franciszek Nieć przyciąga uczniów jak magnes

Radio 90: Jak to się stało, że zacząłeś się interesować sztuką i zacząłeś rysować?

Franciszek Nieć: To było tak dawno temu, że mam prawo już nie pamiętać (śmiech). Oczywiście pamiętam te chwile bardzo dobrze. Miałem kochanych rodziców, którzy pozwalali może nie na wszystko, ale byłem raczej dobrze wychowany. Talent w sobie odkryłem bardzo wcześnie. Pamiętam pierwsze przebłyski z dzieciństwa, gdzie siedzę pod stołem, mama daje mi kartkę, ołówek, jakieś farby i idzie na zakupy. Zostawia mnie przez dwie godziny samego i ja się w ogóle nie orientuję, że mamy nie ma w domu. Te sytuacje się powtarzały. Potem zauważono, że ja nic innego nie robię. Wiadomo, że się skakało po drzewach, grało się z chłopakami w piłkę i bawiło się w różne dziwne, fajne gry, ale większość czasu wolałem spędzać w domu na rysowaniu. Jestem w tej szczęśliwej chyba sytuacji, że jestem mieszkańcem i tutaj od 1945 roku działało ognisko plastyczne, którego teraz jestem dyrektorem. Nie było problemu, żeby tutaj po prostu przyjść i zobaczyć jak to jest. Tak chyba się zaczęło to moje marzenie o profesjonalnym podejściu do artystycznego życia.

Ludzie z Pasją: Niepoprawny nastolatek, dziś nauczyciel z autorytetem

Franciszek Nieć: To były czasy i w niektórych rodzinach istnieją pewnie do dzisiaj. Słyszało się: „człowieku, ty będziesz artystą i co ty będziesz w życiu robił?” Poloniści często wpajają taki obraz artysty młodego, polskiego, który jest gruźlikiem, pijakiem. Jest narkomanem, robi jakieś dziwne rzeczy i sławny będzie dopiero po śmierci. Więc ten obraz również w mojej rodzinie został utrwalony. Ja dziś walczę z tym stereotypem, ale jest to trudne zadanie, muszę przyznać. Ja miałem jednak gdzieś tam wolną rękę. Chodziłem bardzo długo tutaj do „plastyka”, w zasadzie od dziecka. Pamiętam, że te zajęcia były kapitalne i dziś próbuję jako dyrektor nawiązywać do tych zajęć. Myślę, że mi się to udaje, a nawet może jest lepiej. Przygotowywałem się wtedy do liceum plastycznego, też tutaj. Była taka możliwość, bo mieliśmy pracownie, Konarzewscy robili nam profesjonalną korektę. Zdałem do tego liceum plastycznego, co było takim trochę chyba szokiem dla mojej rodziny i całego otoczenia. Egzamin był naprawdę trudny. Trudniejsze chyba w moim życiu było tylko zdanie prawa jazdy. No i okazało się, że jakiś chłopak w zasadzie z robotniczej rodziny, niemającej żadnych tradycji intelektualnych – mówię górnolotnie, bo też trzeba przyznać, że moi rodzice nie byli głąbami – dostaje się na kierunek artystyczny.

Franciszek Nieć: Moi rodzice nie mieli z moim wyborem problemu i zdałem do liceum plastycznego w Bielsku-Białej, co wiązało się w tamtych czasach również z tym, że mieszkało się w internacie. Kapitalnie wspominam ten czas, moje myślenie o pedagogice obróciło się o 180 stopni. Liceum plastyczne trwało 5 lat. Spotkałem na swojej drodze wielu świetnych ludzi, świetnych pedagogów, z którymi do dzisiaj utrzymuje kontakt. Zdałem maturę na wiosnę w 1981 roku, a jesienią wprowadzono stan wojenny. Jako zdeklarowany pacyfista uniknąłem służby wojskowej i udało mi się dostać do Państwowej Straży Pożarnej i ona uratowała mi chyba życie. Na pewno zdrowie, bo to człowiek miał wtedy 18,19 lat, więc był nabuzowany tą całą sytuacją. Moja praca w straży pożarnej to jest też osobny temat na książkę. Natomiast tam także spotkałem kapitalnych ludzi tam, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Nie żałuję ani sekundy bycia w straży. Byłem takim strażakiem, który ma chyba w historii tej jednostki najwięcej nagan. Nie za subordynację, ale za wygląd i podejście do służby, tak bym to nazwał. Do dzisiaj koledzy, z którymi się spotykam, mi to wypominają. Wypominają mi, że zawsze w jakimś takim nieregulaminowym stroju przyjmowałem komendanta, który od razu pisał mi naganę. Służba trwała cztery lata, dostałem się do rezerwy i od razu mi się udało zdać na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie na wydział grafiki w Katowicach. Tam spotkałem się z jeszcze lepszą pedagogiką. To był system akademicki na zasadzie mistrz-uczeń. Bardzo ciekawi ludzie tam chodzili, to były też czasy pełne takiego buntu akademicko-młodzieńczego. Zrobiłem tam dyplom z akwaforty u profesora Kluski i z plakatu u śp. profesora Jury. Następnie wróciłem nabuzowany do Rydułtów. Akademia mnie wyleczyła z takich młodzieńczych może nie pragnień, ale marzeń, że teraz będę robił na całym świecie nie wiadomo jakie wystawy. Okazało, że tak wcale nie jest, że zrobienie wystawy jest do dzisiaj, jest w Polsce problemem, chociaż jakby mniejszym. Bardzo sobie chwalę to, że wróciłem do Rydułtów. Zostałem tutaj zatrudniony w instytucjach kulturalno-pedagogicznych i zacząłem uczyć. Zaufano mi, a to, że byłem stąd, to wiedziano, że nie jestem dewiantem, tylko wyróżniam się, bo jestem artystą. Bardzo dobrze wspominam ten czas, mam nadzieję, że lepiej wspominają go moi uczniowie. W pewnym momencie dostałem propozycję pracy tutaj w Państwowym Ognisku Plastycznym w Rydułtowach. Pani Urszula Berger w pewnym momencie poszła na emeryturę i zaproponowano mi, żebym startował w konkursie na stanowisko dyrektora placówki. Miałem już parę lat doświadczenia pracy i zostałem dyrektorem. Pamiętam też, że miałem bardzo duże poparcie w mieście. Nigdy nie wątpiono w to, że coś potrafię, bardziej obrywało mi się za wygląd, czyli jak ktoś, kto ma dziurawe spodnie i olewa swój wygląd, może być dyrektorem. Dyrektor się kojarzył i pewnie do dzisiaj się kojarzy z urzędnikiem państwowym, ja nigdy tak nie wyglądałem, ale to były sprawy poboczne. W międzyczasie dostałem propozycję pracy w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu i tam zostałem wykładowcą. Zawsze chciałem zrobić doktorat z plastyki i tam mi to ułatwiono. Doktorat polegał na tym, że trzeba było zrobić cykl prac, potem oczywiście habilitacja na kolejny cykl prac i na końcu obrona.

Ludzie z Pasją: Sukces pedagogiczny trzeba sobie wypracować

Radio 90: Słuchając o Twojej drodze życiowej, za każdym razem zwracasz uwagę na to, że trafiłeś na odpowiednich ludzi i na dobrych dydaktyków. Na poziomie ogniska plastycznego, szkoły średniej i studiów.

Franciszek Nieć: Procentowo nie chcę tego przeliczać, ale naprawdę, jeżeli trafi się na jakąś osobowość pedagogiczną, która jest otwarta, szczera, życzliwa. Razem z uczniami poszukuje, eksperymentuje, ona ma realny wpływ na sukcesy swoich uczniów.

Radio 90: Sam czujesz, że Twój sukces ma wielu ojców i potrafisz to dostrzec. Teraz kiedy Ty też jesteś rzeźbiarzem innych osobowości, masz świadomość realnego wpływu na swoich uczniów?

Franciszek Nieć: Ja po prostu miałem dobre wzorce, a dziś próbuję jeszcze lepiej do tego podejść. Wiem, że to jest dobra droga, bo potwierdzeniem są rozmowy z tymi ludźmi. Więc to chyba klucz do takiego sukcesu obopólnego. Ja wiem, że oni zostali zaopatrzeni, daję im możliwość poszukiwania i wzorce pozytywnej pedagogiki- tak bym to nazwał. Moi uczniowie, wychodząc z tym bagażem, nie mają kompleksów i taki wypracowany przeze mnie system nauczani się sprawdza.

Radio 90: Sposób na sukces artystyczny? Wiemy już, że odpowiednie podłoże dydaktyczne, co jeszcze?

Franciszek Nieć: Talent! Bez tego nie mamy o czym rozmawiać. Dziwią mnie zawsze sytuacje, kiedy przychodzi rodzic z dzieckiem, które ma 4 lata i ten rodzic oczekuje ode mnie, że ja odkryje w nim talent. Do mniej więcej 11. roku życia wszyscy są bardzo utalentowani, prawda? Potem uczniowie zaczynają podejmować trudniejsze tematy i na tym etapie możemy weryfikować tzw. talent. Ten talent czasami się objawia od razu i on jest powiązany z pasją. Jeżeli widzimy, że dziecko przychodzi do nas na zajęcia i nie odrywa się od pracy, to wiemy, że może mieć talent, że jest pracowite i jednocześnie jest to dla niego pasją i przyjemnością. Oczywiście nie wszyscy w tym zostają, bo ludziom się zmieniają zainteresowania. Talent jest piekielnie ważny. Jeżeli jest poparty pracowitością, to uważam, że jest to droga do 100% spełnienia.

Radio 90: Często się słyszy, czyta, że trzeba być pracowitym. W zakresie sztuk plastycznych, artystycznych też tak jest?

Franciszek Nieć: Jeśli chodzi o np. sport, to jest to bardziej oczywiste. Ktoś, kto przebiegnie 100 metrów w bardzo krótkim czasie, ma ten talent, ale na pewno jest to poparte większą pracowitością, bo po prostu musi pracować nad swoim ciałem. Są przypadki w historii sztuki, gdzie ludzie nie byli pracowici, namalowali 3-4 obrazki i one są genialne. Nie jest też tak, że Pablo Picasso namalował 5 tysięcy obrazków i wszystkie są genialne. Są lepsze i gorsze. Pracowitość w plastyce polega na tym, że artysta pracuje nad swoim warsztatem, a nie nad swoim talentem.

Ludzie z Pasją: Jeżeli chcesz być w czymś dobry, musisz dużo ćwiczyć

Radio 90: Ty dużo ćwiczyłeś?

Franciszek Nieć: Ja byłem pracownicy i do dzisiaj tak mi zostało. Źle się czuję, jeżeli nie mam czasu w tygodniu zrobić, chociaż na przykład jednej grafiki albo jednej ilustracji. Naprawdę jest mi z tym źle. Porównałbym nawet do jakiejś takiej nawet czynności fizjologicznej.

Radio 90: Jesteś znanym artystą w regionie od Cieszyna po Opole. Dlaczego Tobie się udało, a inni musieli zmienić zwój zawód i zacząć robić w życiu coś innego?

Franciszek Nieć: Ja to podkreślam studentom i uczniom, że życie wiele weryfikuje. To, że ktoś jest naprawdę bardzo dobry i zdobywa wszelkie nagrody plastyczne na poziomie szkoły podstawowej, liceum plastycznego czy studiów, to on jest pod takim kloszem. Ma prasę, możliwości, nie ma nic innego na głowie, tylko pracować i się twórczo rozwijać. Cała weryfikacja potem polega na tym, że po studiach człowiek zostaje sam. Zbudowanie np. warsztatu graficznego wcale nie jest proste, bo wymaga pracy, osobnego pomieszczenia, samozaparcia. To nie jest tak, że zrobiło się dyplom i jest super fajnie i ten dyplom się pokazuje do końca świata. Bo znam też takie przypadki i w moim. W moim gronie w liceum plastycznym było 15 ludzi, w zawodzie został jeden reżyser, jest pani z historii sztuki, jestem ja, a reszta po prostu gdzieś zniknęła. Prawda jest taka, że jeżeli po studiach czy po szkole nie zbudujemy swojego warsztatu i nie wiemy co dalej robić, to bardzo szybko życie nas pochłonie. Pochłonie praca pedagogiczna, pochłonie praca w dizajnie, bo trzeba po prostu zarabiać pieniądze.

Radio 90: W czym Ty się specjalizujesz?

Franciszek Nieć: Ja jestem grafikiem, ale robię też rzeźby, potrafię rysować. Nie dotykam komputera, że tak powiem. Specjalizuje się w czystej technice linorytu. To nie jest nic nowego, bo ta technika istnieje już od impresjonizmu. Mój doktorat składał się z 30 grafik formatu 100×70, odbijałem to ręcznie, także to była też fajna harówa. Jeżeli chodzi o pracę malarza to, jeżeli nie zaistnieje się gdzieś na Zachodzie, to w Polsce jest się niedocenianym. Ja zacząłem z grubej rury, wystawiłem to wszystko w krajach zachodnich, Azji, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Okazało się, że ta moja droga była słuszna stałem się taką trochę osobą publiczną, bo ten chłopak z Rydułtów ma wystawy w Nowym Jorku.

Ludzie z Pasją: Artystą się nie bywa, artystą się jest

Radio 90: Artysta musi mieć jakieś cechy charakteru, by móc nim zostać?

Franciszek Nieć: Myślę, że upór jest dobry. Taki upór twórczy, który pomaga pokonywać przeszkody. U mnie to nie było tak, że wysłałem swoje prace do Japonii i od razu byli zachwyceni. Trzy razy je odrzucili, stwierdziłem, że poślę i czwarty raz, no i się udało.

Radio 90: Artyści są wrażliwi?

Franciszek Nieć: Na pewno. Żałuję, że nie słucha się artystów w tych czasach. Nigdy się zresztą nie słuchało, do głosu dochodzili dopiero w sytuacjach skrajnie beznadziejnych.

Radio 90: Tworząc, podejmujesz jakiś konkretny koszyk tematów typu np. polityka, wojna, filozofia, człowiek, kosmos?

Franciszek Nieć: Tak, tak, to jest jakby nieodzowne. Musi być jakaś inspiracja. Moją inspiracją są widoki z lotu ptaka, a moją pasją jest podróżowanie, zwiedzanie pól walki i starych fortyfikacji. Formy geometryczne, układ pól, lasów, inspirują mnie zarysy okopów. To wszystko jest czytelne w moich grafikach. Więc ja to przetwarzam, bawię się kolorami. Ja sobie nie wyobrażam, żeby robić jakąś sztukę, która jest w całkowitym oderwaniu od jakiejkolwiek interpretacji czegoś, co spotkało się w naturze.

Ludzie z Pasją: Historia zawarta w linorycie

Radio 90: Wyczuwam zainteresowanie historią.

Franciszek Nieć: Tak, tak, jestem historykiem-amatorem, ale to też wynika z moich bardzo złych doświadczeń ze szkoły podstawowej, gdzie historia była prowadzona w taki sposób, że nie chciałbym obrażać mojego gościa, który prowadził te zajęcia. Jako uczniowie niczego się nie dowiedzieliśmy. Dobrze, że była rodzina, że z jednej strony „unkle” służyli w Wermachcie, a ze strony taty wszyscy byli piłsudczykami.

Radio 90: Czyli znasz historię z obydwu stron, zawiłą historię wielu śląskich rodzin.

Franciszek Nieć: Słuchałem z rozdziawionymi ustami historii o Katyniu czy, że był ktoś taki jak Piłsudski. W pewnym momencie zacząłem bardziej zgłębiać historię. Trochę mnie martwi takie nasze zaściankowe podejście, że np. w bitwie pod Wiedniem „natłukliśmy” Turkom. Turkowie za bardzo się tą bitwą nie przejęli, dla nich to był epizod w historii. Oni mieli bitwę pod Gallipoli, pod Manzikertem, które były dla nich ważniejsze. Proszę państwa, można bez problemu dawać wódkę Sobieski Turkom, oni się naprawdę nie obrażą. Więc ja zacząłem docierać do historii państw europejskich w takim rejonie, gdzie mogę dotrzeć samochodem. Serbowie mieli niesamowitą historię. Jakby tak się zagłębić, to historia każdego państwa jest fascynująca.

Radio 90: Tak powstają Twoje linoryty?

Franciszek Nieć: Tak, potem powstaje mój linoryt. Żeby znaleźć te miejsca, namierzam je z lotu ptaka. Robię wtedy taką malutką mapkę w moim zeszyciku i je po prostu odnajduję. Jedziemy tam, zwiedzamy, zgłębiamy historię i przy okazji robimy z tego jeszcze oczywiście jakąś grafikę.

Radio 90: Na sam koniec. Dlaczego warto jest mieć w życiu pasję?

Franciszek Nieć: To jest pytanie filozoficzne, ja nie lubię filozofować. Ja nie mówię, że trzeba być artystą, żeby być pasjonatem, bo to równie dobrze dotyczy każdego: piekarza, policjanta, nauczyciela. Jeżeli ktoś wykonuje swój zawód i idzie do pracy z radością, uważam, że to już jest jakiegoś rodzaju spełnienie. Może to nie jest pasja, ale spełnienie. Trzeba robić w życiu, to co się chce i to jest ważne. Można oczywiście poszukiwać, błądzić, bo znam przypadki, że po pięćdziesiątce ludzie dopiero w sobie odkryli jakiś talent, znaleźli zajęcie i się realizują. Warto w sobie coś znaleźć, choćby nawet czytanie książek czy dobre gotowanie obiadów. Jeżeli coś jest robione z sercem i z pełnym zaangażowaniem, to też buduje pozytywne relacje między ludźmi i człowiek też jest bardziej pozytywnie nastawiony do świata. Tego nam wszystkim życzę.

Radio 90: Czego życzyć Franciszkowi Nieciowi na najbliższe lata?

Franciszek Nieć: Ja jestem człowiekiem spełnionym i nadal się spełniam. Aha, żeby ropa była tańsza i żebym mógł częściej i więcej podróżować.

Rozmawiał Przemysław Niedźwiecki. Czekamy na zgłoszenia do cyklu „Ludzie z pasją”, znasz kogoś interesującego? Napisz!

Czytaj także:

Najnowsze

R E K L A M A

Polecamy dzisiaj