Hałda na Jedłowniku pali się i będzie się palić… Życia nam nie starczy, by to wyjaśnić
Trudno sobie wyobrazić szybkie zakończenie tej sprawy. W Radiu 90 wracamy kolejny już raz na teren hałdy przy ulicy Górniczej w Wodzisławiu. Nie raz mówiliśmy o tym miejscu w dzielnicy Jedłownik. To obszar zapożarowany, niebezpieczny, ponieważ ogień pod ziemią pojawia się często w różnych punktach.
Badania termowizyjne pokazały, że na badanym obszarze są miejsca, gdzie metr pod ziemią jest od 40 do 100 stopni. A urzędy wciąż wymieniają się decyzjami, przez co realnie nic się nie dzieje. W wodzisławskim starostwie próbowano wskazać jednostkę, która powinna zlikwidować zagrożenie. To było najpierw SRK, potem PGG, czyli „spadkobiercy” majątku po KWK Anna w Pszowie.
Teraz pytają: jaki jeszcze podmiot górniczy mógłby wziąć na siebie odpowiedzialność za składowisko odpadów pokopalnianych przy ul. Górniczej?
Tym razem stanowisko zajęło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a chodzi o uchylenie decyzji starostwa powiatowego w Wodzisławiu w sprawie nakazania PGG usunięcia zapożarowania działek pokopalnianych przy ul. Górniczej. SKO wskazało na konieczność szerszego zbadania sprawy. Trzeba m.in. prześledzić drogę przekazywania mienia, z którym związane jest negatywne oddziaływanie na środowisko. Część ze wskazówek jest trudna do wypełnienia i może być związana z koniecznością prowadzenia długotrwałego postępowania, czynności urzędowych, w tym ekspertyz, które jednak nie gwarantują rozwiązania sprawy palącego się nasypu. Np. SKO oczekuje wyjaśnienia przyczyny aktywności termicznej terenu, ustalenia czy na jej powstanie miały wpływ wyłącznie prace prowadzone w latach 70-tych przez kopalnie, czy mogła mieć też wpływ działalność gospodarcza prowadzona na sąsiedniej nieruchomości lub wybudowanie domu w bardzo bliskiej odległości od granicy działki zapożarowanej. Należy wyjaśnić na jakiej podstawie prace rekultywacyjne w latach 90-tych były prowadzone.
Te zalecenia będą trudne do wykonania i nie gwarantują ostatecznego rozstrzygnięcia. Ale że jest to decyzja organu odwoławczego, służby powiatowe muszą przeprowadzić postępowanie na nowo. Dodajmy, że SKO ma prawną możliwość samodzielnego orzeczenia w tej sprawie, jednak tego nie robi.
Zobacz także: